Mniejsze porcje, wielki efekt

20150326 – po krzyku2

Według mnie nie ma nic gorszego niż głodówka lub wyjście z domu bez śniadania, długie przerwy między posiłkami i objadanie się wieczorem. Wszystko to prowadzi do gromadzenia przez nasz organizm całości, jaką po zbyt długiej przerwie spożyjemy. Nasze ciało odkłada taki posiłek „na gorsze godziny” w najmniej oczekiwanych przez nas miejscach, a my się dziwimy, dlaczego tyjemy skoro przecież wcale dużo nie jemy.

Pamiętaj, że jeśli zależy Ci na zdrowej, pięknej sylwetce musisz jeść. Najlepiej częściej a mniej.

Dziś przedstawię Ci moje sposoby na codzienne menu.

Zacznij dzień od ciepłej wody z cytryną, pilnuj by wypijać 2 litry wody mineralnej w ciągu dnia i staraj się powoli wypić szklankę wody

ok. 10 minut przed posiłkiem. Posiłki rozłóż rozsądnie na pięć mniejszych porcji. Jeśli masz problem z regularnym jedzeniem, ponieważ rozregulowałaś organizm jedząc przypadkowo i bez planu – ustaw sobie przypomnienie w telefonie i jedz co 2,5-3,5h. Zjadaj pięć, sześć posiłków dziennie. Pierwsze śniadanie jedz wciągu 45 minut od przebudzenia się, drugie śniadanie powinno być już mniejsze, następnie obiad, podwieczorek i kolacja. Jeśli mądrze ustalisz menu to wieczorem nie będziesz głodna, a w trakcie dnia nie będą Ci dokuczać nagłe, nieuzasadnione zachcianki. Nie opuszczaj posiłków, a awaryjne sytuacje ratuj koktajlami lub batonikami proteinowymi – ja zawsze mam taki batonik w torebce i w samochodzie. Możesz też mieć jabłko czy banana, coś co zjesz bez większego przygotowania i w każdym miejscu. Kolejny posiłek zjedz już według planu.

Mój organizm przyzwyczaił się do regularnego jedzenia już po tygodniu, zaczynałam odczuwać głód dosłownie na kilka minut przed włączeniem się komunikatu „pora ja posiłek”. Wypijałam wtedy szklankę wody i brałam się za przygotowanie jedzenia. Dzięki wodzie zjadałam mniej, gdyż bardzo często nasz organizm potrzebuje nawodnienia, a my ten sygnał traktujemy jako potrzebę jedzenia i zamiast pić sięgamy po coś do zjedzenia. Większą walkę stoczyłam sama ze sobą w kwestii przekąsek. Pracuję w domu, więc mam stały dostęp do kuchni, co skłania do podjadania. Tutaj musiałam być stanowcza, mieć świadomość tego, że każdy taki grzech powoduje spowalnianie metabolizmu i oddala mnie od celu. Jeśli również pracujesz z domu

i masz taka możliwość – przenieś swoje miejsce pracy na wyższe piętro, jak najdalej od kuchni. Sprawdziłam i polecam 🙂

Kolejnym moim niekoniecznie zdrowym nawykiem było pieczywo. Uwielbiam piec, kocham wszelkie bułki, croissanty, świeży, pachnący chleb. Ten ostatni jedynie w ciemnej wersji, chociaż i na te ciemne, pozornie zdrowe wersje chleba trzeba uważać, bo ze zdrowiem maja niewiele wspólnego,

a barwione są np. karmelem. Warto zatem piec chleb własnoręcznie lub znaleźć w pobliżu sensowną piekarnię z tradycjami, gdzie kupimy dobry chleb na zakwasie. Odradzam natomiast kupowanie pieczywa w marketach, ponieważ często jest pełne konserwantów, mrożone ciekłym azotem

i przechowywane nawet pół roku zanim trafi w Twoje ręce. Więcej na ten temat przeczytasz tu: http://natemat.pl/107037,swieze-pieczywo-prosto-z-pieca-w-biedronce-lidlu-i-marketach-tak-naprawde-to-mrozona-masa-ktora-pol-roku-lezy-w-magazynie

Z bułkami radzę sobie tak, że zamiast kroić je klasycznie wzdłuż, na dwie połówki tak jak do hamburgera – kroję na pięć mniejszych części

w poprzek i zjadam trzy, czyli niecałą bułkę. Zasada, którą się kieruję jest taka, by więcej na talerzu było składników na kanapce niż samego pieczywa. Dbam o wygląd tego co jem i czerpię przyjemność z przygotowywania potraw.

Kolejna z zasad to koncentracja. Jeśli mam zaplanowany posiłek to nie zjadam go w biegu, ale celebruję. Nie czytam przy tym gazety, nie pracuję

i nie oglądam telewizji. Szybkie jedzenie sprawia, że nasz mózg nie rejestruje ile zjadłyśmy i w konsekwencji zjadamy więcej. Zauważyłam też, że więcej jem w weekendy, gdy na stole poukładam wszystko czym chata bogata, przy stole siedzimy całą rodziną, rozmawiamy i jemy. Aby tego uniknąć nakładam sobie na talerz wcześniej wyznaczoną porcję i jej się trzymam, bo dokładać na talerz można przecież w nieskończoność, ciężko też później określić ile się zjadło, a wiadomo, że w miłym towarzystwie można biesiadować bez końca. Niestety taka celebracja nie sprzyja diecie.

Ostatnia z zasad, którą stosuję jest zamiana talerzy na mniejsze i jeśli tego nie praktykujecie to polecam. Wypróbowałam i działa. Ta sama porcja na mniejszym talerzu wygląda na większą, nasz mózg rejestruje dużą porcję jedzenia i dzięki temu zjadamy mniej.

Poniżej moje dzisiejsze drugie śniadanie. Trzy z pięciu kawałków bułki pełnoziarnistej, na nich odsączony serek wiejski (wyszło mniej niż pół opakowania), na serku powidła malinowe o „czystym” składzie (znów do kupienia w Biedronce za 4,99zł), całość posypana dodającymi energii nasionami chia, a pomiędzy bułkami pokrojona czerwona śliwka. Wygląda ładnie, jest smaczne, zdrowe, mniejsze niż cała buła z opakowaniem serka wiejskiego i właśnie o to chodzi.

Ciekawa jestem, jakie Ty masz sposoby na zdrowe menu?

Smacznego dnia!

20150326 - po krzyku

 



There are no comments

Add yours

Dodaj komentarz