Należę do tych mam, które jak tylko zauważą bądź usłyszą, że dziecko nie wygląda na w pełni zdrowe – zostawiam je w domu i obserwuję. Jeśli zaistnieje potrzeba to wędrujemy do lekarza. Z reguły błyskawicznie wychwytuję takie alarmowe sytuacje i wystarczają inhalacje, smarowanie klatki piersiowej, plecków i stóp maścią rozgrzewającą, ciepły domowy soczek malinowy, woda z miodem, cytryna, kołdra, podusia i towarzystwo mamusi a dzieciaki po 2-3 dniach wracają do zdrowia. Nigdy nie puszczam ich chorych do przedszkola i tego samego oczekiwałabym od innych mam, choć w praktyce różnie to wygląda. Panie przedszkolanki już na wrześniowych zebraniach proszą, by nie przyprowadzać zakatarzonych, kaszlących, przeziębionych dzieci do przedszkola, bo zagraża to nie tylko ich zdrowiu, ale i zdrowiu innych maluchów. Wraz z pierwszym załamaniem pogody niektórzy rodzice o tych zaleceniach zapominają. Być może to Ci, którzy na zebraniu nie byli obecni 😉 Trzeba jednak powiedzieć wprost, że takie zachowanie jest skrajnie nieodpowiedzialne. Poza tym dziecko z gorączką, kaszlem, czy gilem po pas raczej nie ma ochoty na realizowanie podstawy programowej i zabawy z innymi dziećmi.
Zdaję sobie sprawę, że nie każda mama ma ten luksus, co ja że pracuje w domu, nie każda ma w zasięgu babcię czy nianię do pomocy w razie awaryjnej sytuacji. Każda jednak powinna mieć świadomość, że puszczając do przedszkola chore dziecko, nie wspiera jego odporności a przy okazji sprawia, że zaraża on i rówieśników i panie przedszkolanki. Ostatecznie one też, szczególnie w pierwszych latach pracy są narażone na częstsze infekcje.
A jak już maluch zostanie w domu, tak jak dzisiaj mój, a nic mu poza tym nocnym kaszlem nie dolega to trzeba mu jakoś zagospodarować czas, aby się nie nudził. Ciężko takiego szkraba zatrzymać w łóżku, więc gimnastykuję się i kombinuję, aby jak najdłużej jednak w tym łóżku wytrzymał.
Czytamy
Czas choroby umilają nam książki. Kilka dni temu Wydawnictwo Babaryba uszczęśliwiło nas wieloma pozycjami ze swojej oferty, więc przeglądamy, czytamy, przekręcamy, wachlujemy, klikamy, stukamy nimi i robimy wszystko to o co prosi autor. Mamy już nasze osobiste TOP 3 do których należą:
„Pupy, ogonki i kuperki”, „Kliknij mnie” i „Zęboszczotki”:
Oglądamy
Na czas choroby pozwalam dzieciom na maratony telewizyjne. Chociaż na co dzień tego nie polecam to w takie dni, jak dziś, Maciek w czasie gdy ja muszę ogarnąć pracę i gotowanie może do woli oglądać bajki. Oczywiście kontroluję to, co ogląda. Najbardziej lubi „Charliego i Lolę”.
Kolorujemy
Wszelkie kartki, kredki, pastele, kolorowanki i naklejki też są mile widziane. Mam to szczęście, że moje dzieci potrafią się skupić i zająć na dłużej malowaniem. Jak wydrukuję im ulubione postacie z bajek to ta chwila może jeszcze dłużej trwać 🙂
Wycinany, wydzieramy, naklejamy
Tu nowe życie dostają stare gazety i reklamy. W okresie Bożonarodzeniowym te reklamowe gazetki pełne są zabawek, więc dzieci chętnie je przeglądają, tworzą listy do Mikołaja, naklejają na przygotowany arkusz papieru, a my mamy czas by ugotować im coś ulubionego, bo wiadomo, że chorobie często towarzyszy brak apetytu.
Puzzle, domino, memory, bierki
Młody lubi układać, kojarzyć pary, grać w bierki. Wystarczy wygospodarować na łóżku trochę miejsca, rozłożyć sztywny karton lub tacę i do dzieła!
Gry
Planszowe i na maminym telefonie. Wszystkie w tym czasie mile widziane.
Zgaduj zgadula
Zawiązujemy maluchowi chustą, apaszką czy szalikiem oczy i podajemy do rączek albo losuje z pudełka (u nas z miski) przedmioty a następnie zgaduje co to jest? Niektóre przedmioty jak jabłko czy pomarańczę można dodatkowo zjeść.
Ciekawa jestem Waszych pomysłów. Podzielcie się nimi w komentarzach!
Mam identycznie. Nigdy nie zaprowadzam zakatarzonego dziecka do przedszkola i strasznie mnie złości, gdy robią tak inni. Raz szkoda własnego dziecka, kto z chorobą chciałby spędzać czas w grupach? dwa nie myśleć wcale o tym, że zarazi inne maluchy? strasznie egoistyczne. Synuś cudny i widać zadowolony z czasu z mamcią 🙂