Przyznam się Wam, że lubię czytać poradniki. Najczęściej jednak autorami tych, które wpadają w moje ręce są kobiety. To one piszą o porządkach w domu, byciu super mamą, najlepszą kucharką, malarką i tancerką w jednym. One chcą nas uczyć, jak układać w szafie i jak uczyć dzieci sprzątać lego, by się o nie w nocy nie potknąć. Czasem te rady są sensowne, innym razem czytam i oczom nie wierzę, że ktoś może aż tak sterylnie żyć posiadając w domu dziecko albo większą ilość dzieci. Ostatecznie jako mama trójki coś o tym wiem. Tym razem jest inaczej. Tym razem weszłam do świata widzianego oczami mężczyzny. Świata, który przeszedł niesamowitą metamorfozę wraz z pojawieniem się huraganu, czytaj: synka Jana.
Piotr Krupa, autor książki „Dylematy taty” w swoich 28 felietonach opisuje w bardzo humorystyczny, lekki i przyjemny sposób, jak wygląda świat świeżo upieczonego tatusia. Musicie przyznać, że ojcom wymiana puszki piwa na butelkę mleka nie przychodzi łatwo. Pierwsza kąpiel, czy zmiana pieluchy to niczym misja na księżyc. Ostatecznie, jeśli facet nie miał dużo młodszego rodzeństwa to raczej jego pojęcie o noworodkach krąży w granicach koloru zielonego. Do tego dochodzą bezczelnie kłamiący znajomi, którzy działając solidarnie niczym najlepsza grupa wsparcia twardo twierdzą, że pojawienie się na świecie dziecka niczego nie zmienia.
Oczywiście nie każdy tata tak mocno angażuje się w wychowanie dziecka, jak wspomniany Piotr. Ten wręcz nie może doczekać się zakupu pierwszej paczki pieluch i z dumą niesie je do kasy uświadamiając sobie, że pewnie podobną ekscytację wywołałby u niego jedynie zakup ferrari. Z takim samym wdziękiem gubi się na porodówce i prawie wpada między nogi rodzącej tam kobiecie, gdyż szpital inaczej ponumerował sale niż ten zakładał i jego Dżoana leży nie po lewej, a po prawej stronie. Jakby tego było mało, w czasie gdy on z żoną rodzi dziecko, bezpardonowo salę ogarnia sprzątaczka z wieloletnim stażem na porodówce, doprowadzająca ich swoimi komentarzami do szału.
Historia z porodówki to tylko początek przygody. Przyznam, że każdy kolejny rozdział czytałam z zaciekawieniem, a towarzyszyły temu częste ataki śmiechu. Cytując na głos niektóre akapity miałam okazję przekonać się, że mój mąż, który trzykrotnie rodził przeżywał wszystko w bardzo podobny sposób, co autor. Przy okazji mogliśmy wspólnie powspominać, jak było nam ciężko zderzyć się z noworodkiem i przyznać rację Piotrowi, że wniesienie lodówki na dziewiąte piętro przy bardzo wąskich schodach to przy tym pikuś. Chińskie przysłowie głosi, że „możesz nastawiać się na walkę z tygrysem, a i tak ostatecznie pokona Cię komar”, czyli Twój uroczy potomek lub potomka 😉
Jasny jak słońce jest też też fakt, że jako rodzice uważamy swoje dziecko na najpiękniejsze i najmądrzejsze na świecie. Przecież to ono najlepiej liczy, stawia najmniej koślawe literki, najcudniej recytuje i w ogóle przyszłość dla niego maluje się w najpiękniejszych barwach. Tak samo ma Piotr. W książce przeczytasz, że jeśli Stany Zjednoczone wybiorą kiedyś na prezydenta Polaka to z pewnością będzie to Jaś, on też zagra główną rolę w hollywoodzkiej produkcji, jednym uśmiechem wygryzie Maćka Musiała z serialu „Rodzinka.pl” czy odkryje szczepionkę na głupotę. Tymczasem wiele razy plany autora zderzają się później z rzeczywistością i tak oto powstają dialogi:
– Tatuś, zobacz mam trzy – krzyczy Jasiek, pokazując mi dwa wafle ryżowe.
– No super, tylko masz dwa wafelki, Jasiu. Zobacz to jest jeden – pokazuję – a to drugi, Razem są dwa wafelki.
Jasiek potakuje ze zrozumieniem. No to sprawdzamy.
– No, to ile masz wafelków Jasiu?
– Seść – wypapla z uśmiechem wielkim jak grecki arbuz.
Mimo to Piotr nigdy nie daje za wygraną i wciąż żyje z nadzieją w sercu. Tytułowy tato doskonale ubrał to w słowa, a my czytając sami mamy okazję poczuć się tak jak bohaterowie tej książki. No bo kto z nas, rodziców, nie słuchał w kółko ulubionej płyty dziecka podczas wielogodzinnej podróży, by nie jechać na syrenie? Kto nie miał ochoty choć raz udusić sąsiada czy przechodnia, który swoim zachowaniem obudził nam śpiącego niemowlaka? Kto choć raz nie cierpiał wskutek nieodpowiedzialności innego rodzica, który swoje dziecko przyprowadził do żłobka, czy przedszkola z glutem wielkim jak wieża Eiffla? Kto się nie dał nabrać cud-miód reklamie zabawki, która miała zainteresować malucha na dłużej niż pięć sekund i pozwolić nam tym samym na spokojne wypicie kawy, a okazała się kompletną porażką na którą nasz maluch nawet nie chciał spojrzeć? Lasu rąk się tu chyba nie doczekam. I o tym są właśnie w wielkim skrócie „Dylematy taty”.
Książkę tę z pewnością warto kupić „facetom w ciąży”, młodym ojcom ku pokrzepieniu serc. Myślę, że i każda świeżo upieczona mamuśka będzie z niej zadowolona. Z książki dowiedzą się, że inni mają tak samo albo jeszcze gorzej 😉 Jeśli już jesteś rodzicem to doskonale wiesz, że od dnia porodu Twoim życiem rządzi ten mały człowiek, życie towarzyskie leży w gruzach, a rady w poradnikach można między bajki wsadzić. Możesz sobie planować ilość mleka, spacery i drzemki zgodnie z wytycznymi ekspertów, a ten uroczy szkrab będzie miał na to własny, zupełnie inny pomysł. Bo dzieci są nieprzewidywalne, a przez to jedyne i wyjątkowe. Trochę wody w rzece upłynie zanim się lepiej poznacie i zaczniecie współpracować na bardziej ludzkich zasadach 😉
Piotr Krupa napisał te felietony, gdy jego syn miał dwa lata. Myślę, że będą one najpiękniejszą pamiątką dla Jana i doceniam pomysł. Jeśli i Wasi mężowie mają lekkie pióro to być może książka ta zainspiruje ich do napisania własnych historii. Gorąco polecam!
Tytuł: „Dylematy taty”
Autor: Piotr Krupa
Wydawnictwo: Wiedza Powszechna
Cena: 26,99zł
Stron: 208
Okładka: miękka
Dziękuję za świetną recenzję :-). Bardzo się cieszę, że moja publikacja spotkała się z taką życzliwością z Twojej strony 🙂
Przyjemny blog, Chętnie polubiłam funpage na fb 🙂 Po książkę sięgnę w wolnej chwili. Pozdrawiam
Książka zupełnie nie trafia w moje kręgi zainteresowań, ale! Ma piękną okładkę 😀 To na pewno ciekawe, czytać o trudach rodzicielstwa z perspektywy zagubionego mężczyzny. Nie sięgnę po nią, ale dobrze wiedzieć, że taka pozycja istnieje 🙂 P.S. Przeslicznie tu u Ciebie 🙂
Jak będę miała okazję, chętnie zajrzę do tej książki, nieco inna perspektywa może okazać się interesująca. 🙂
Hej fajna pozycja. Może kupie mojemu mężowi, żeby nie czuł się tak wyobcowany. Jest fantastycznym tatą, ale czasem mam wrażenie, że go ten nasz światek dobija. A w brzuchu kolejna kobitka 🙂 Jeden facet i 3 kobiety – można się poczuć stłamszonym. I choć był zupełnie zielony, bo w życiu nie miał do czynienia z małymi dziećmi od razu działał. To on kąpał, pielęgnował i zajmował się córą, gdy ja wstać nie mogłam. Wstaje do niej w nocy do dnia dzisiejszego i choć ma problemy z okazywaniem uczuć dla mai robi absolutnie wszystko co i ja – no cyckiem nie karmił tylko 😛
Wpisuję na listę książek na ten ok! Dzięki!