Moje dzieciaki do niejadków nie należą. No, może okresowo Lenka. Hanka jedynie w czasie ząbkowania, ale umówmy się, jak dorosłego ząb boli to też wielkiej ochoty na jedzenie w tym czasie nie ma. Maćka lepiej ubierać niż karmić. Warzywa w diecie trio są na porządku dziennym, czego mi zazdrościcie. Być może jest to zasługa odpowiedniego rozszerzania diety, faktu, że my je uwielbiamy albo po prostu moje dzieciaki tak mają i powinnam być wdzięczna losowi za ten stan. Kiedy pokazałam Wam kiedyś talerz Hani, zaraz otrzymałam mnóstwo zapytań o pulpety. Kilku z Was wysłałam już ten przepis na priv i byłyście zachwycone, bo robi się je łatwo, wyglądają efektownie, a ich olbrzymim atutem jest fakt, że można niejadkom przemycić warzywa za którymi nie przepadają. Wiele mam uskarża się, że ich dzieci mogłyby jeść tylko chleb z masłem, makaron lub mięcho. No i słodycze rzecz jasna, których w diecie malucha wolimy unikać. Takie mamy dwoją się i troją, by zawartość talerza wylądowała w małym brzuszku, a nie na podłodze. Być może te pulpety takie będą. Nie spróbujesz to się nie dowiesz – mawia moja Babcia. Także wrzucam przepis, podrzucam kilka około jedzeniowych porad i zapraszam Was do kuchni.
Warzywa w diecie dziecka
Starszaki zaczęły dostawać warzywa po 4 miesiącu, a to dlatego, że wówczas takie były zalecenia pediatry. Hanka pierwszych nowych smaków spróbowała w granicach szóstego miesiąca, ale i w jej przypadku dietę zaczęłam rozpoczynać od marchewki. Gdzieś kiedyś przeczytałam, że mamy, które jako pierwsze podadzą dzieciom owoce, mają później trudniej z włączeniem warzyw. Owoce są słodkie i osobiście wolałam z nimi poczekać. To dlatego nasze pierwsze posiłki to była marchew, marchew-ziemniak, ziemniak-brokuł, a dopiero później jabłko z marchewką. W drugim półroczu życia dziecka włączyłam także mięso, choć sama go nie lubię i w zasadzie jadam sporadycznie.
Mięso w życiu dziecka
Okazuje się, że mięso jest trudno czymkolwiek zastąpić a mniej więcej w połowie pierwszego roku życia dziecka kończą się dzieciom zapasy żelaza gromadzone w życiu płodowym. Mięso je uzupełnia i całe moje trio jest mięsożerne. Jak kiedyś uznają, że nie chcą go jeść, nie zamierzam nalegać. Do dziś pamiętam płacz i lament, jaki odstawiałam do kotleta, kiedy mama kazała mi go zjadać do końca, a on mi zwyczajnie rósł w gardle i powodował odruch wymiotny. Kiedy tylko spuszczała mnie z pola widzenia, dokarmiałam tymi kotletami psa, wpychałam je w fotel albo wrzucałam do pieca kaflowego, hodując tam jedną wielką pleśń. Fuj!
Jaki rodzaj mięsa wybieram dla dzieci?
O tym, by wybierać mięso ze sprawdzonych źródeł z pewnością wiecie. Rozszerzając dietę maluchom zawsze wybierałam indyka i królika. Z resztą indyk do dziś jest najczęściej pojawiającym się mięsem w naszej kuchni z uwagi na to, że nie jest tak naszpikowany chemią jak jego kolega kurczak. Inną, choć trudniej dostępną w moim przypadku wersją mięsa jest cielęcina. Staram się jednak by przemycać im wachlarz smaków, więc często na naszych talerzach lądują uwielbiane przez całą rodzinę ryby, chłopaki moje nie pogardzą stekiem, a dziewczyny dla odmiany gustują w wieprzowinie. Lenka jest fanką gulaszy, które robię w wolnowarze. Hanka woli pulpety. Dzieje się tak zapewne dlatego, że łatwo jest jej w tej formie mięso pogryźć. Kotlety mielone i pulpety na milion sposobów ratują nam także sytuację w okresie ząbkowania.
Nigdy nie podaję natomiast maluchom mięsa bez obróbki termicznej i z marketów. Wybieram sprawdzone małe sklepy mięsne.
Jak skutecznie zachęcać dziecko do jedzenia?
Polecam przede wszystkim cierpliwość i czas. Warto pamiętać, że kubki smakowe zmieniają się co 2-3 miesiące i fakt, że nam dziecko w określonym czasie pluło szpinakiem czy rybą wcale nie oznacza, że mamy się poddać i tych produktów nie podawać. Niech owa ryba wędruje na naszych talerzach, delektujmy się nią i wzajemnie przy stole chwalmy jak pyszny wyszedł dziś szpinak, nie namawiając przy tym malucha specjalnie do jedzenia. Taki brak ciśnienia z naszej strony sprawi, że dziecko samo z siebie po pewnym czasie zapragnie tych potraw spróbować. Warunek jest tylko jeden: musi je regularnie widzieć na talerzu by jego wzrok się do tych rzeczy przyzwyczaił i je zaakceptował.
A teraz wyobraźcie sobie odwrotną sytuację. Ktoś chce abyście zjedli albo zrobili coś na co absolutnie w danej chwili nie macie ochoty. Czy zrobicie to chętnie, czy raczej się zamkniecie i wycofacie? Zakładam, że bliższe Wam będzie podejście nr 2, dlatego nie wpychajcie na siłę dziecku tego, czego jeść absolutnie nie chce.
Często popełnianym błędem są też rozpraszacze w postaci telewizji. Dziecku trudniej się skupić na jedzeniu, jeśli w telewizji równocześnie leci bajka, a w restauracji jest szum i tłok. Dbajmy zatem o właściwe warunki podczas posiłków i celebrujmy ten czas przy stole. Na ile to możliwe starajmy się jeść śniadania, obiady i kolacje razem w domu. Dzieci nie lubią być izolowane, jeść wcześniej lub później, one z natury chcą we wszystkich czynnościach rodzinnych uczestniczyć na równi z dorosłymi domownikami. Miejmy to na uwadze.
Wspólne gotowanie jest fajne!
Uwielbiam dzieci w kuchni i mam do nich anielską cierpliwość. Pozwalam latem na przesiadywanie na kuchennym blacie i moczenie małych nóżek w zlewie, nie denerwuję się pyłem z rozsypanej mąki, nieumiejętnie rozbitym jajkiem, czy rozlanym mlekiem. Wyznaję zasadę, że po gotowaniu i tak zawsze sprzątać trzeba, więc czy będę to robiła w mniejszym, czy większym zakresie specjalnie mnie nie razi. Inna kwestia, że gotowanie z dziećmi wzmacnia relacje rodzinne, daje mnóstwo frajdy, uczy i pozwala w ciekawy sposób spędzać wspólnie czas. Do dziś pamiętam, jak mnie babcia stawiała na małym taborecie i pomagałam jej myć naczynia – czyt. tworzyć dużo piany 🙂 Pamiętam wspólne lepienie pierogów z jagodami, wcześniej nazbieranymi w lesie, czy wykrawanie oponek, którymi zajadałam się z olbrzymim apetytem.
Moje trio rządzi w kuchni od pierwszych dni życia. Starszaki już całkiem nieźle sobie radzą. Potrafią obrać warzywa na rosół, jabłka, czy ogórki. Przygotują nam kawę, znają obsługę thermomixa i miksują jajka na omlety. Dzieje się też tak dlatego, że im na to pozwalam, a także dbam o jakość i bezpieczeństwo posiadanych sprzętów.
Ostatnim hitem w naszym domu stał się robot kuchenny wielofunkcyjny Rotary marki Homekraft. Ten sprzęt nie tylko pięknie prezentuje się w kuchni, ale uczynił coś, co uwielbiam – zminimalizował przedmioty w szafkach. Wybrałam go również z uwagi na maszynkę do mielenia mięsa. Uwierzcie mi, że z jego pomocą mięso zmielicie w ciągu chwili, mycia nie ma dużo, a smak potraw jest bez porównania. No i przede wszystkim wiecie, co serwujecie małym brzuszkom, czego gotowe opakowania z mięsem mielonym ze sklepowych chłodni Wam nie zapewnią. Robot pracuje cicho, więc nie obudzi drzemiącego w południe dziecka. Oprócz wspomnianej maszynki do mięsa łączy funkcję blendera i miksera. Miłym zaskoczeniem była dla mnie duża misa ze stali nierdzewnej o pojemności 4,3l i pojemny, szklany blender – 1,5l. Maszynka do mięsa posiada trzy tarcze o różnych oczkach (3 mm, 5 mm, 7 mm) oraz plastikową pokrywę ochronną z otworem do dodawania składników. Wygodne jest tu również odchylane pod kątem 60 stopni ramię i antypoślizgowa podstawa. Dzięki specjalnemu systemowi Metal Gear System – urządzenie cechuje się zwiększoną wytrzymałością. W odróżnieniu od innych sprzętów, które do tej pory gościły w mojej kuchni, gdzie wykorzystywane były plastikowe elementy – tu metalowe koła zębate w mikserze planetarnym ROTARY gwarantują niską awaryjność urządzenia nawet podczas pracy na najwyższych obrotach, gdy wyrabiam ciasto drożdżowe lub ciasto na chleb. ROTARY wyróżnia się także 10-stopniową płynną regulacją prędkości. Dzięki funkcji TURBO świetnie radzi sobie nawet z intensywną, długotrwałą pracą. Mikser planetarny dodatkowo wyposażony został w plastikową osłonkę z otworem do dosypywania bez konieczności przerywania pracy, więc wszystkie prace w kuchni wykonuję z jego pomocą niezwykle sprawnie i komfortowo. W zestawie znajdują się 3 różne końcówki: hak, mieszadło i trzepaczka. Robot kuchenny ROTARY to urządzenie wysokiej klasy, dedykowane wszystkim, którzy cenią sobie nie tylko funkcjonalność, ale również design. Klasyczne połączenie czerni i srebra nadaje urządzeniu elegancji i stylu. Doskonale sprawdzi się jako prezent dla każdego Master Szefa, a małym kucharzom daje szereg możliwości uczestniczenia w przygotowywaniu np. świątecznych pyszności.
Krzesełko, które sprzyja byciu blisko, byciu razem
To takie, które sprawia, że blat naszego stołu jest jednocześnie miejscem na którym stoi talerz dziecka. Jeśli obawiamy się o porysowania i zniszczenia, zainwestujmy w ceratę. Na rynku znajdziecie teraz mnóstwo podgumowanych obrusów, które wyglądają elegancko i skutecznie zabezpieczają meble.
Pamiętam, że starszaki miały krzesełka z tacką, ale to sprawiało, że jedliśmy razem a jednak osobno. Tacki były praktyczne w użytkowaniu, jednak nie jednoczyły nas przy stole. W przypadku Hani na starcie zainwestowałam w drewniane krzesełko z popularnej szwedzkiej sieciówki. Tacę z niego się fatalnie ściągało, drewno nie było najlepszej jakości, a fason mebla nie sprzyjał ani mnie ani dziecku. Oparcie było pod kątem, ale brakowało mu wyprofilowania, więc młoda często uderzała się główką co mnie przyprawiało o zawał serca. Nóżki były tak szeroko rozstawione w porównaniu do minimalistycznej góry, że wielokrotnie chcąc minąć Hankę uderzałam się o nie stopą i wtedy przeklinałam to krzesełko jak żadną inną część wyprawki. W krzesełku BLÅMES bardzo brakowało mi też regulacji. Mimo, że wizualnie mnie się podobało to jednak nie służyło nam ani dobrze ani długo. Nie miało też możliwości dostawienia go docelowo np. do biurka, dlatego zaczęłam się rozglądać za czymś bardziej komfortowym.
Jak ja już zacznę drążyć temat to dzieje się tak, że szukam opcji spełniających wszystkie potrzeby, estetycznych i w dobrej cenie. Z miłości do drewna od razu wiedziałam, że będę unikać plastiku. Szukałam krzesełka regulowanego, bezpiecznego i długoletniego. Pisząc długoletnie mam tu na myśli takie, które będzie nam służyć przez lata, które zawsze uśmiechając się pięknie do męża będę mogła przeszlifować i pomalować na dowolny kolor, gdyby gust Hance i moda stawiająca na biel i szarość we wnętrzach się zmieniły. Białe krzesełko BabyDan DANCHAIR możecie zamówić w czterech kolorach. Na starcie chciałam je dopasować do naszych kolonialnych mebli i wybrać brązowe, jednak po dłuższym namyśle zamówiłam białe. Dlaczego? Już tłumaczę. To krzesełko można zacząć użytkować już od 6 miesiąca życia, gdy Wasz maluch sam stabilnie siedzi. Z powodzeniem będzie ono służyć dziecku nawet 15 lat! Patrząc przez ten pryzmat okazuje się, że karmienie zajmuje mały procent czasu użytkowania. Docelowo będzie to krzesełko do biurka, a pokój Hanki, który niebawem przedstawię Wam na blogu jest jak się śmieje mój mąż pokojem blogerskim, czyli biało-szarym. Białe krzesełko z regulowaną wysokością siedziska i podnóżka będzie się tam prezentować wyśmienicie.
W tym momencie ze względów bezpieczeństwa korzystamy jeszcze z pasów i wkładki dla malucha, w późniejszym etapie je zlikwidujemy i wówczas krzesełko będzie idealnym meblem do biurka.
Krzesełko, choć białe to jest pokryte takim rodzajem farby, że nie mam problemu z utrzymaniem go w czystości. Doceniam fakt regulacji, dzięki któremu Hania na równi z nami korzysta ze stołu. Posiłki całej naszej piątce od razu lepiej smakują, a uśmiech małej księżniczki uważam za najcenniejszy element rekomendacji.
Do krzesełka można dokupić miękkie poduszki w sześciu wzorach, które mogą ożywić mebel i podnieść komfort użytkowania. Uznałam jednak, że na starcie przetestuję jak krzesełko sprawdzi się w opcji bez poduszki, a następnie albo taką dokupię albo sama uszyję. Na ten moment nie mam uwag a i Panna Hanna nie narzeka.
Przepis na pulpety / klopsy mięsne z warzywami
Miało być krótko, a jak zawsze okazało się, że ja krótkich tekstów pisać nie potrafię. Gadulstwo wychodzi nawet na blogu 🙂 Wracam zatem do tematu i podaję Wam przepis na nasze ulubione pulpety, czy klopsy, jak kto woli.
Składniki:
500g mięsa mielonego (najczęściej wybieram z indyka)
1 średniej wielkości marchewka
1 niewielka pietruszka
1/2 małego pora lub 1 mała cebula
2 ząbki czosnku
coś zielonego: koperek, natka pietruszki lub szpinak
1 jajko
sól, pieprz, majeranek do smaku
odrobina mąki
olej kokosowy do smażenia
Jak przygotować?
Mięso doprawiam przyprawami, przeciśniętym przez praskę czosnkiem i drobno posiekaną cebulą dzień wcześniej. Najlepiej, gdy nocuje ono w lodówce, co znacznie wpływa na jego docelowy smak. Następnie wbijam do mięsa całe jajo, ścieram marchew, pietruszkę i seler, siekam zielone, dolewam 1/4 szklanki zimnej wody i dokładnie, dość długo wszystko mieszam. Podobno to wyrabianie mięsa powinno trwać tak długo, aż mięso wchłonie wodę i zacznie samo odchodzić nam od ręki. Indycze mięso jest jednak specyficzne i lepkie, więc idealnie nie odchodzi.
Z gotowego mięsa lepię małe zgrabne kulki, które obtaczam w niewielkiej ilości mąki i obsmażam pod przykryciem na oleju kokosowym. Ten olej także dodaje specyficznego smaku. Wybieram zdrowy, nierafinowany, który ma czysty skład bez dodatków, pachnie i smakuje kokosowo.
Gotowe pulpety podlewam wodą, do której rzucam najczęściej marchew z groszkiem. I tu się posiłkuję często wersja mrożoną, bo znaleźć smaczny zielony groszek poza sezonem graniczy z cudem.
Pulpety podaję z kaszą bulgur, ryżem, kasza orkiszową lub ziemniaczkami z wody.
Dzieciaki wcinają aż miło. Polecam!
A jakie są Twoje sposoby na niejadka?
Każda mama niejadka z pewnością ma milion własnych pomysłów i przepisów na to, by niejadek zjadł obiadek. Podzielcie się nimi w komentarzach.
Hania ubrana w ubrania z H&M
Sztućce Beaba
Silikonowa mata do karmienia ezpz
Kubek niekapek Herobility stąd
Najlepsze klopsiki są właśnie ze świeżo zmielonego mięsa dobrej jakości.
Ale muszą być pyszne 🙂
Takie klopsiki ze zmielonego świeżego mięsa są najlepsze, a propos muszę kupić taki sprzęt
Moj ma 10,5 mca i jest niestety niejadkiem. Gdyby tylko od niego zalezalo to by tylko cyca ciagnal. Sposobu na niego jeszcze nie wymyslilam. Narazie tylko cierpliwosc. Nie zmuszam go na sile
Haha modelka miny pierwsza klasa 🙂
Często robię podobne pulpety, nieraz w sosie koperkowym lub pomidorowym. To naprawdę idealny sposób na przemycanie warzyw. Ja często też robię makaron (który większość dzieciaków uwielbia) z sosem pomidorowym i mielonym mięsem indyczym, a w gratisie starta na tarce marchewka, seler, pietruszka lub zielenina.
Na szczęście moje dzieci też nie są niejadkami, choć starszy syn miewa okresy niejedzenia. Za to przed Mrówą, która ma 9 miesięcy muszę się chować z jedzeniem, bo krzyczy i wszystko chce próbować, z czego oczywiście bardzo się cieszę.
Modelka najlepiej wygląda na blacie obok mięcha i warzyw. Cudeńko.
Świetny przepis! Na pewno wypróbuję.