W moim rodzinnym domu było mnóstwo kubków i tak jest do dziś. Stwierdzam, że mama mogłaby śmiało na kawę całą moją klasę zaprosić i jeszcze każdy mógłby w tych kubkach przebierać. Nie ogarniam tego, gdyż kocham minimalizm, ale każdy ma swój styl, swoje potrzeby i jak komuś pierdylion kubków potrzebny to niech je ustawia, myje, czy z kurzu wyciera. Jego broszka. U mnie kuchnia metrażowo bez szału, z resztą jakiej bym nie miała i tak zawsze będzie za mała, bo z kuchnią, gdy lubisz gotować po prostu tak jest. Z tego względu część rzeczy wyniosłam do salonu. Tam eM. własnoręcznie zrobił meble. Wymyśliłam sobie, że chcę mieć witrynę w stylu kolonialnym. Porządną, oryginalną, skrojoną na moje potrzeby. I mam. Zachwyca mnie i wszystkich gości. Wiszą w niej ulubione lampki do wina, stoi biała zastawa i filiżanki. Te filiżanki są z kolekcji Ćmielów dla Oriflame. Taka limitowana, zdobiona 24-karatowym złotem, ultra kobieca kolekcja.
Wyznaję zasadę, że dom to nie muzeum, a rzeczy się w nim znajdujące trzeba używać. Nie lubię ołtarzyków, zastaw „kościołowych” jak mawia jedna z sąsiadek, używanych jedynie od święta, które większość czasu stoją w gablotach i się kurzą. Zwracam uwagę na estetykę serwowanych dań, a w ramach tej estetyki znajdziesz właśnie ładną zastawę, obrus na stole, bieżnik, podkładkę, serwetkę i filiżanki do kawy. Kawa w filiżance smakuje mi o niebo lepiej niż w kubku z grubego szkła. W zasadzie im cieńsza filiżanka tym mam wrażenie większego luksusu i czas spędzony z taką kawą celebruję jak największe święto, choć to wciąż tylko poranna czy popołudniowa kawa. Te z kolekcji Ćmielów przypadły mi wyjątkowo do gustu, bo mają aż cztery różne wzory, więc wybieram je sobie dopasowując do pory roku czy nastroju.
Moja córka to herbaciara, idealnie wkomponowała się w naszą rodzinę. Parzę jej herbaty w dzbanku a ona z największą precyzją nalewa je sobie do filiżanki. Odruchowo łapie te z Ćmielowa a ja uwielbiam ją oglądać podczas całej ceremonii. Używa regularnie i jeszcze żadnej nie stłukła, a nawet gdyby się jej coś takiego przytrafił to przecież to tylko filiżanka, ale o tym za chwilę.
Ostatnio była u mnie moja Babcia. Widząc małą przy witrynie ze szkłem i niosącą filiżankę ze spodkiem omal nie dostała zawału i oczywiście od razu mnie o tym poinformowała. Jakież było jej zdziwienie, gdy usłyszała, że Lenka pije z tych filiżanek kiedy tylko ma na to ochotę i że podobnie jest z sukienkami. Wyznaje zasadę, że sukienkom jest smutno, gdy wiszą w szafie, więc nosi je namiętnie i często się przebiera. Nasze babcie żyły w zupełnie innych czasach, wielu rzeczy im brakowało, wiele pozostawało w strefie marzeń i pewnie do głowy im nie przyszło, by pić na co dzień herbatę z najlepszych filiżanek a do tego dawać je dziecku. My dzisiaj wszystkiego mamy aż za dużo. Być może dlatego nie przywiązujemy się do rzeczy, nie zatrzymujemy nad nimi i mniej je szanujemy. Z drugiej strony bardzo mi odpowiada taki styl życia, gdy luksusowe przedmioty zapraszamy do naszej codzienności. Ostatecznie podczas świąt to atmosfera i ludzie przy stole są ważniejsi niż fakt, że z tej filiżanki piję kawę czy herbatę i w dzień powszedni. A te święta to tylko ułamek w ciągu roku. Mając świadomość, że jesteśmy tu tylko na chwilę i nie mamy gwarancji, że będzie nam dane w następne święta z tych luksusowych filiżanek pić, pozwalam na robienie z nich przedmiotów codziennego użytku. Przy okazji namawiam Was do tego, by każdy dzień czynić wyjątkowym.
Poza tym jest jeszcze jeden powód dla którego tak czynię. Jako studentka wybrałam się z koleżanką na kawę do jednej z wrocławskich kawiarni. Nagle w lokalu rozległ się brzdęk tłuczonego szkła. Bywa. Zajęte rozmową pewnie nie zwróciłybyśmy specjalnie na to uwagi, ale wraz ze stłuczoną filiżanką zaczęło się tłuczenie dziecka. I to nie fizyczne, ale psychiczne. Mama tej na moje oko pięcioletniej dziewczynki zaczęła ją publicznie upokarzać słowami:
– Mówiłam Ci, że stłuczesz! Po co to ruszałaś? Będę musiała przez Ciebie teraz za to zapłacić. Już więcej nigdy ze mną nigdzie nie pójdziesz, bo nie potrafisz się zachować!
itp. itd. Jakoś w ten deseń to leciało. Matka nie przestawała mówić, dziewczynka się rozpłakała, a nas zamurowało. Aż tu nagle wydarzyło się coś, co zapamiętałam i co było dla mnie piękną lekcją macierzyństwa. Młoda kelnerka podeszła do zapłakanej dziewczynki i poprosiła, by ta potrzymała jej zmiotkę w czasie, gdy ona będzie zbierać stłuczone szkło. Następnie przytuliła małą i powiedziała do niej, żeby się nie przejmowała, bo ona jest przecież duża a tylko dziś stłukła już cztery filiżanki i że też strasznie się tym przejęła, ale jej szef wcale się tym nie zmartwił i nie krzyczał, ponieważ codziennie w kawiarni tłucze się kilka filiżanek. Powiedziała, że tłuką je duzi i mali, część tłucze się podczas mycia i że prowadząc kawiarnię trzeba się z tym liczyć. Później dopowiedziała jeszcze, że dzień wcześniej przyszedł tam poważny pan w garniturze i tak się oblał herbatą, że wyglądało jakby się zesikał. Podobno siedział tam i czytał gazety tak długo aż mu te spodnie wyschły. Rozśmieszyło to małą dziewczynkę i mała zaczęła się uśmiechać, a matka przestała komentować, zwyczajnie zamilkła i zaczęła wycierać córce buzię. Mam nadzieję, że zrozumiała lekcję. Pomyślałam wtedy, że jak kiedyś zostanę mamą chciałabym reagować tak, jak to uczyniła ta kelnerka. Uszczypliwą pogadanką mogę jedynie dziecko wpędzić w jeszcze większe zakłopotanie, a zakładam przecież, że dziecko jest istotą rozumną i po upuszczeniu filiżanki wie, że źle zrobiło, zauważa konsekwencje takiego zachowania, widzi potłuczone szkło, uczy się poprzez wyciąganie wniosków. Mogło być nieostrożne, ale jako dziecko ma do tego prawo. Mógł to być też nieszczęśliwy zbieg okoliczności, który i dorosłym przy największej uwadze się zdarza. Jakbyś się poczuła, gdyby w niekomfortowej sytuacji ktoś Cię publicznie okrzyczał? Bądź mądrym rodzicem, myśl zanim otworzysz usta. Wiem, że nie zawsze jest tak idealnie jakbyśmy chciały, mnie również zdarza się czasem palnąć coś, czego później żałuję, ale grunt to się nie poddawać i podążać w dobrym kierunku. I tego Ci życzę!
Na koniec mam przepiękną niespodziankę. Jedna z osób, która udostępni ten tekst ma szansę otrzymać ode mnie filiżankę Ćmielów o wartości 90zł. Wyniki podam w piątek przy popołudniowej kawie. Powodzenia!
EDIT: Z radością informuję, że ta piękna filiżanka trafia w ręce Pani Sławomiry Modlińskiej. Gratuluję i proszę o kontakt mailowy: elwira@zabieganamama.com
Niby człowiek wie, ale jak zły (i głodny!) to czasem nerwy puszczą.
Dokładnie 🙂 Zgadzam się z Konfabula 🙂