Tydzień temu miałam przyjemność uczestniczyć w ciekawych wykładach „Wybierz łagodność” dotyczących mikrobiomu skóry, a tym samym poszerzyć wiedzę na temat właściwej jej pielęgnacji i spędzić dzień w towarzystwie ekspertów, dla których ludzka skóra nie jest tajemnicą. Warsztaty odbyły się dzięki uprzejmości marki Johnson’s, która specjalnie na to wydarzenie zaprosiła niezależnych ekspertów w osobie związanej z Fundacją Rodzić Po Ludzku – Anny Zdral oraz dr hab. n. med. Wojciecha Feleszko z Kliniki Pneumonologii i Alergologii Wieku Dziecięcego. Okazało się, że jeszcze do niedawna, badano głównie mikrobiom jelit, a ten skórny jest wciąż odkrywany, ale wiemy już na jego temat naprawdę wiele i uznałam, że warto się z Wami tą wiedzą ekspercką podzielić. Sama jako mama trójki dzieci, wiele zmieniłabym w ich pielęgnacji, choć na tamten moment wydawało mi się, że wszystko, co robię jest jedynym słusznym wyborem. Na szkoleniu dowiedziałam się także wiele na temat depresji poporodowej oraz poznałam wyniki Raportu Łagodności. Ciekawa jestem Waszych doświadczeń w tym zakresie. Zacznijmy jednak od tego, czym jest wspomniany mikrobiom skóry?
Mikrobiom skóry – cóż to takiego?
Mikrobiom to nie tylko mieszkające na naszej skórze bakterie, ale również grzyby, roztocza, pierwotniaki, cała masa różnych mikroorganizmów, które z nami bytują. To jest również zestaw genów, zestaw tego wszystkiego, co te drobnoustroje wyprodukują i zostawią w naszym ciele. Jak się okazuje te czynniki mają różne właściwości i wspomagają pewne procesy metaboliczne.
Skąd się bierze mikrobiom?
Zakładamy, że płód jest tworem sterylnym pod kątem mikrobiologicznym. Mamy takie założenie, ponieważ wiemy, że jak błony płodowe pękną to musimy w określonym czasie rozwiązać poród, by nie doszło do zakażenia wewnątrzmacicznego. Uważamy, że to przejście z tych cieplarnianych warunków sterylności do zewnętrznego świata, to jest tzw. moment dramatyczny, moment kolonizacji. To wszystko, w co nas natura wyposażyła, czyli skóra i układ odpornościowy ma nas chronić przed tymi wszystkimi czynnikami środowiska, które nas otaczają.
Wiemy również, że mikrobiom jest dla nas w miarę indywidualny, ale wśród osobników jednej płci zamieszkujących dany region geograficzny, na przykład wykonujących ten sam zawód, dostrzega się dosyć duże podobieństwa, ponieważ przemieszczają się w tych samych obszarach, dezynfekują dłonie tymi samymi środkami itp.
Warto zaznaczyć, że mikrobiom wpływa na układ odpornościowy skóry i to jest dobra wiadomość. Wpływ na mikrobiom ma również sposób urodzenia i karmienia. Najuboższy mikrobiom mają dzieci urodzone przez cięcie cesarskie.
Zdrowa skóra stoi na trzech nogach i są nimi:
- bariera skóry,
- układ odpornościowy,
- mikrobiom.
Niesamowite jest to, że już w życiu płodowym następuje transfer drobnoustrojów i następuje programowanie mikrobiomu dziecka. Dużo możemy „nadrobić” dbając o właściwą pielęgnację w pierwszym miesiącu życia. W tej części wykładu odetchnęłam z ulgą, bo całą trójkę dzieci rodziłam naturalnie i karmiłam piersią, czyli zadbałam o ich mikromiom. Niestety rodziłam dzieci w szpitalu w którym od razu po porodzie maluchy zostały wykąpane, co zaburza mikrobiom, sama również za radą lekarzy i położnych kąpałam je codziennie, tłumacząc to tzw. rytuałem wyciszenia. Gdybym teraz została mamą, poprosiłabym o nie kąpanie noworodka w ciągu pierwszej doby, a nawet dwóch i kąpała go w domu co trzeci dzień. Cóż.. człowiek uczy się całe życie.
Pokolenie łagodności (raport)
Raport „Pokolenie Łagodności” przeprowadzony w pięciu krajach przez ekspertów marki Johnson & Johnson, pozwolił poszerzyć wiedzę na temat tego:
- czym w dzisiejszych czasach jest rodzicielstwo,
- jakimi standardami kierują się rodzice milenijni,
- czego oczekują od kosmetyków dla dzieci?
Wiecie, że aż 70% rodzicom po urodzeniu dziecka włącza się tzw. filtr łagodności? Czy i u Was tak było? Do badania wybrano prawie 6.000 osób ze skrajnie różnych krajów a następnie zadano im zestaw tych samych pytań z obszaru rodzicielstwa. Z raportu wynika, że generalnie mamy tendencję do oceniania innych osób, ale owego oceniania najbardziej zaczynamy doświadczać ze strony społeczeństwa wtedy, gdy zostajemy rodzicami po raz pierwszy. Wyobraźcie sobie, że nigdy wcześniej nie czujemy się tak często oceniani (niestety głównie negatywnie), jak w momencie, gdy rodzi się nam dziecko. Nagle okazuje się, że w Anglii młodym mamom przychodzi usłyszeć najwięcej nieprzychylnych komentarzy dotyczących tego, jakimi są rodzicami, od rówieśników, którzy akurat znajdują się w identycznej roli. W Polsce natomiast, doświadczamy tego już w kręgu najbliższej rodziny, od której oczekiwałybyśmy wówczas zrozumienia i wsparcia. Do tego dopiszcie sobie wszechobecną kreację idealnych mam, które błyskawicznie wracają do formy, znajdują czas dla siebie i uśmiechają się do nas z prasy, telewizji i kanałów społecznościowych, zupełnie jakby nie dotyczył ich problem nieprzespanych nocy, laktacji, kolek, ząbków czy niepewności spowodowanej nową rolą. Zaczynamy się zastanawiać, jak wypadamy na tle innych? Jakimi jesteśmy mamami/ojcami? A jedyna osoba, która ma prawo nas ocenić nie umie mówić. Jedyną kompetentną w tym temacie osobą jest przecież nasze dziecko. I tylko ono ma prawo nas oceniać. Problem polega na tym, że ono w tym okresie nie potrafi mówić.
Baby blues, czy już depresja poporodowa?
Całe to ocenianie, burza hormonów, nowa sytuacja, brak snu, stres, brak wsparcia ze strony najbliższych, niezrozumienie wahań nastrojów, jak również brak właściwej opieki poporodowej, sprawia, że obecnie nawet 85% młodych mam doświadcza baby bluesa, a 30% z nich depresji poporodowej, która jest stanem głębszym, dłużej utrzymującym się i niekoniecznie pojawia się od razu po porodzie. Wiecie, że depresja może pojawić się nawet rok po urodzeniu malucha? Ja nie wiedziałam, ale cieszę się, że dzięki udziałowi w warsztacie „Jak komunikować się i wspierać mamy podczas połogu” prowadzonym na tym spotkaniu przez panią Annę Zdral z Fundacji Rodzić Po Ludzku, już to wiem. Uważam, że każda położna i pielęgniarka środowiskowa powinna obowiązkowo uczestniczyć w tego typu wykładzie. Myślę też, że temat depresji poporodowej w naszym kraju wciąż nie jest traktowany z należytą starannością. Jako kobiety mamy realny wpływ na samopoczucie swoich córek, synowych, wnuczek. Nie bagatelizujmy proszę sygnałów wysyłanych przez młode mamy, służmy nie tyle „dobrą radą”, co wsparciem. Akceptujmy ich decyzje, nie oceniajmy, ale zwracajmy uwagę na wysyłane komunikaty i w razie niepokojących sygnałów otoczmy je profesjonalną pomocą, której można doświadczyć chociażby z ramienia psychoterapeuty. Pamiętajmy, że nie każda matka jest w stanie samodzielnie poradzić z sobie z targającymi ją na tym etapie życia emocjami.
Zmiany w składzie produktów Johnson’s – czym są spowodowane?
Badania przeprowadzone przez markę wykazały również, że młodzi rodzice (tzw. rodzice milenijni) czytają składy kosmetyków, oczekują na rynku produktów ekologicznych, naturalnych i bezpiecznych. Z tego powodu firma, która swą działalność prowadzi od 1886 r., zdecydowała się mocno popracować nad składami kosmetyków dedykowanych już od pierwszego dnia życia, poprawiła również składy tzw. kosmetyków familijnych, abyśmy mogli dostrzec w nich 90% substancji pochodzenia naturalnego. Składniki te dla uproszenia zamieszczono na opakowaniach tzw. tłustym drukiem, a pozostałe, jak usłyszeliśmy od ekspertów to konserwanty, dzięki którym produkty mają dłuższy termin przydatności, nie wymagają przechowywania w lodówce i nie pleśnieją. Marka pracuje teraz jeszcze nad opakowaniami, które na ten moment są plastikowe, ale odpowiadają potrzebom rynku w związku z funkcjonalnością. Wygodne pompki, umożliwiają nabranie odpowiedniej porcji kosmetyku nawet dwuletniemu dziecku, które jak wiemy stara się być samodzielne również w wannie.
Wiele z Was, korzystając z możliwości zadawania pytań w mediach społecznościowych, prosiło mnie o doprecyzowanie testowania produktów na zwierzętach przez tą markę. Obecny na spotkaniu manager J&J zadeklarował, że udostępnią nam komplet danych w tym zakresie i jak tylko go otrzymam – rzetelnie uzupełnię o te dane wpis. Wiem jednak, że jest to związane z możliwością sprzedaży produktów na rynku chińskim, gdzie nie tyle marki, co rząd tego typu testy prowadzi i uważa za niezbędne. Absolutnie nie jest mi obojętny los zwierząt, dlatego bardzo liczę na to, że rząd chiński zaprzestanie tych testów wraz z możliwością testowania na tzw. sztucznej skórze, doskonale imitującej nasz ludzki organ.
EDIT: Otrzymałam deklarowane informacje z których cytuję:
Tymczasem w Unii Europejskiej od wielu lat obowiązuje całkowity zakaz testowania produktów kosmetycznych
(od 2004 r.) i ich składników (od 2009 r.) na zwierzętach oraz zakaz sprzedaży kosmetyków, które
były w ten sposób badane (od 2013 r.). Przepisy te są bezwzględnie przestrzegane przez firmy
kosmetyczne i na mocy rozporządzenia kosmetycznego podlegają kontroli organów nadzoru
poszczególnych Państw członkowskich Unii Europejskiej. Obecność globalnych firm i marek na
rynkach poza UE nie oznacza, obchodzenia czy nieprzestrzegania przepisów obowiązujących w Unii
Europejskiej. Marki wywodzące się z Europy cieszą się ogromnym zainteresowaniem i zaufaniem
tamtejszych konsumentów, a obecność międzynarodowych firm na rynkach pozaeuropejskich
pozwala stopniowo wprowadzać europejskie standardy testowania produktów kosmetycznych. (…)Chcę w tym miejscu podkreślić, że między innymi dzięki obecności na chińskim rynku liderzy branży
kosmetycznej mają prawo głosu w tej dyskusji i konkretne efekty prowadzonego dialogu. Brak
obecności globalnych marek na rynku chińskim nie jest rozwiązaniem zastanej tam trudnej sytuacji.
Nieobecność odebrałaby prawo głosu i lobbingu na rzecz globalnego zakazu testów na zwierzętach
nie tylko dużym firmom, ale też całej Europie. Prowadzona w obecny, wyważony sposób polityka firm
przynosi już wymierne rezultaty – produkty wytwarzane i sprzedawane w Chinach takie jak
szampony, kosmetyki do mycia ciała i do makijażu nie są już testowane na zwierzętach. Co więcej,
władze chińskie opublikowały draft regulacji, w której zwalniają z tych badań również produkty
importowane należące m.in. do wymienionych wyżej kategorii./Blanka Chmurzyńska-Brown, Dyrektor Generalna – Polski Związek Przemysłu Kosmetycznego/
Pierwsze testy produktów Johnson’s za nami!
Trójka moich dzieci ma skórę wrażliwą, atopową, dlatego w codziennej pielęgnacji dość mocno weryfikuję produkty, które mają bezpośredni kontakt z ich delikatną skórą. Po spotkaniu otrzymałam trzy produkty i moim zdecydowanym faworytem okazał się szampon dla księżniczek. Musicie wiedzieć, że Hania ma wyjątkowo niewdzięczne do rozczesywania włosy, nie lubi ich myć a ja się pocę na samą myśl, że po kąpieli będę jej musiała te kołtuny rozczesywać. Szampon dla księżniczek nie tylko nie szczypie w oczy, ale i doskonale je rozplątuje już na etapie mycia i spłukiwania. Jeśli więc macie podobny problem – warto spróbować.
Co jeszcze dał mi udział w tych szkoleniach?
Każde tego typu wydarzenie powoduje, że jako mama pracująca z domu, mam okazję zdjąć przysłowiowy dres, zrobić sobie make-up i wyjechać do wielkiego miasta, by nie tylko poszerzyć wiedzę, ale także utrwalić znajomości on-line oraz nawiązać nowe. Tak było i tym razem. Cudownie było zobaczyć znane twarze i poznać nowe, które do tej pory kojarzyłam jedynie z mediów społecznościowych.
There are no comments
Add yours