Taki tytuł, bardzo dla mnie, bo nieprzespane noce są u mnie od kilkunastu dni na fali. Hanka się wybudza i potrafi przez godzinę gadać, szaleć, śmiać się i jeść koc. Bierzemy ją wtedy zwykle do naszego łóżka i uczestniczymy w tym spektaklu tak długo aż nasza mała aktorka ponownie zaśnie. Zdarzyło się raz, że rano nie usłyszałam budzika, bo wydawało mi się, że on dzwoni we śnie. Obudził wszystkich poza mną. Brawo ja! Po takiej nocy ciężko zwlec się z łóżka. Obiecuję sobie kłaść się szybciej, ale zanim trójka zaśnie, zanim internety i domowe obowiązki ogarnę, wyprowadzę i nakarmię psa, wykąpię się to już północ albo grubo po północy. Śpię naprawdę mało, z resztą eM. również. Dziś spał 3h, bo nastawił budzik na 3:00 by dokończyć ważną prezentację, po niej dospał jeszcze z godzinkę i trzykrotnie włączał drzemki. Patrząc na to, że milionerów wschodzące słońce nigdy w łóżku nie zastaje to jesteśmy na dobrej drodze do fortuny 😉
Rano Panna Hanna dosypia, a my już nie, bo starszaki do przedszkola, pies, praca, milion rzeczy w kolejce. Obiecałam sobie wraz z Nowym Rokiem zrobić rano trening zanim najmłodsza na dobre się obudzi i mamy 5 stycznia a mnie się to udało tylko raz – dzisiaj. Marudzę opowiadając o nieprzespanej nocy do jednej, czy drugiej koleżanki, podczas rozmowy z Babcią, sąsiadką i nastrajam się tak, że energii mi za nic nie przybywa. Takie ględzenie do niczego konstruktywnego przecież nie prowadzi, bo ani one się za mnie nie wyśpią ani w niczym nie pomogą. Muszę sama „zjeść tę żabę”, dlatego postanowiłam zmienić nastawienie i na brak snu więcej nie narzekać. Jest mi z tego powodu zwyczajnie wstyd od czasu, gdy Lenka z Maciusiem przynieśli z przedszkola wymiętolone kartki, a na nich apel o którym poniżej.
Hanka jest zdrowa. Taki radosny, super rozwijający się, różowy i pachnący bobas z niej. Nawet jak nas wybudzi po pięć razy w ciągu nocy to powinnam się cieszyć, że żyje, że ma energii za całą naszą piątkę, że tak rusza nóżkami, że koc i kołdrę z siebie w kilka sekund zrzuca a ja z eM. przykrywamy ją wtedy na nowo i wiąż i wciąż. Cudowne jest to, że śpimy w domu, spokojnie, we własnych łóżkach, sale szpitalne poza momentem porodu są nam obce, a młoda pierwsze co czyni po otwarciu oczek to wielki uśmiech. Kiedy przymyka oczy przy piersi to ja spoglądam na te jej firanki rzęs i patrzę, jak spokojnie oddycha, wyciszam się, przejmuję ten jej spokój.
W bliskiej okolicy mieszka inna rodzina trójki. Mają dwóch synów i małą Agatkę. Jeden z chłopców chodzi z moim Maciusiem do grupy. Najmłodsza Agatka to wyczekana córeczka mamusi, bo wiecie pewnie jaka to radość mając dwóch chłopców doczekać się dziewczynki. Radość mamy Agatki nie trwała jednak zbyt długo, już w ciąży badania wykazały, że mała urodzi się z wadą serca. Wyobraź sobie to wyczekiwanie, świadomość, że wszystko może się zdarzyć, a wada może się okazać tak wielka, że lekarze będą mieli związane ręce. Agatka to jednak silna wojowniczka, jej wada serduszka była możliwa do zoperowania w drugim miesiącu życia i operacja się powiodła. Pamiętasz swoje dziecko, gdy było w tym wieku? Mnie przeraża fakt krojenia takiego maluszka i szalenie podziwiam chirurgów, ich precyzję i pomoc, podziwiam życie, które dają na nowo. Tacy cudowni lekarze naprawili serduszko małej Agatki, ale kilka miesięcy później rodziców małej zaskoczyła inna diagnozę – siatkówczak oka, czyli rak, który zjada oczko Agatki i zagraża jej życiu. Mała ma roczek i taki bagaż doświadczeń. Pomyśl, co czuje jej rodzina. Mają przecież dwójkę starszych, wciąż malutkich dzieci, a muszą pakować się, jechać do Warszawy czy docelowo Nowego Jorku, by ratować najmłodszą księżniczkę. Ileż oni by oddali za te Twoje nieprzespane noce na które śmiesz marudzić matko? Jak wygląda ich sen? Czy można w ogóle spokojnie spać żyjąc w takim stresie i bezradności?
Każda normalna matka i każdy ojciec zrobią wszystko, by pomóc swojemu dziecku. Życie są skłonni oddać, jeśli zaszłaby taka potrzeba. Tak też jest i tutaj. Rodzice poruszyli niebo i ziemię, zaangażowali media i gwiazdy, okoliczną społeczność, by uzbierać pieniądze niezbędne do uratowania oczka ich wymarzonej córeczki. Nadal jednak nie udało się zebrać pełnej kwoty. W Nowym Jorku pracuje lekarz, który wielu dzieciom w podobnej sytuacji już pomógł, ale operacja jak się domyślasz jest bardzo kosztowna. Rodzice Agatki nie posiadają takiej sumy, dlatego proszę w ich imieniu o wsparcie. Możecie to zrobić tutaj – klik! Liczy się każdy gest i każda pomoc. Odmów więc sobie kawy na mieście, wizyty u kosmetyczki, może nie kup własnemu dziecku kolejnej paczki żelków czy jajka niespodzianki i wpłać równowartość na rzecz tej małej, bezbronnej wobec raka księżniczki. Uczyń taki mały gest w Nowym Roku. Twój świat się od tego nie zawali, a ich może na nowo zacząć normalnie funkcjonować.
Pamiętaj, że dobro wraca i że jeśli możesz zrobić coś dobrego dla masz moralny obowiązek to uczynić. Spójrz w oczy swojego dziecka i podziękuj za ich kolor, za błysk, za to, że Cię widzą i że zasypiając zamykają się w Twojej obecności. Tak często nie doceniamy zdrowia i życia, a ono jest najwyższą wartością. Wiele rzeczy uznajemy za takie, które nam się należą, są oczywistą oczywistością. Dla mnie oczywistym jest więc fakt, że mała Agatka powinna również się uśmiechać i widzieć swoją mamę, tatę, braci. Pomóż jej w tym, proszę..
Matko jedyna……ja sobie nawet nie wyobrażam, że tak maleńkie dziecko może przechodzić przez kilka operacji…… Ja nie przesypiałam nocy do piątego roku życia córki, ale….to jest nic w porównaniu z tym co przeżywają rodzice tej cudnej dziewczynki!
Właśnie karmię moje drugie maleństwo i czytam ten post. Popłakałam sie… ile razy ja marudzę, że muszę wstawać w nocy, że najchętniej byłby tylko na rękach. Człowiek nie docenia tego, co ma.
Oh znam te nie przespane noce, przyznaje tez czasami na nie marudze, i ja mam tylko jedno dziecko a nie trojke. Wiec nie dziwie ci sie . Z drugiej jednak storny opisalas przerazajaca historie, która ukazuje tak naprawde ze te nie przespane noce to blahostka która nie powinna wogole nigdy sie wyddarzyc, która blednie przy historii rodziców malej ksiezniczki, którzy martwią sie o jutro a nie o nieprzespana noc. Niestety jestesmy ludzmi i z autopsji wiem ze jesli nie doswiadczymy czegos na wlasnej skorze to nie umiemy docenic tego czego nie maja inni… Zawsze zauwazamy to czego nie mamy a nie to co mamy. To bardzo wazne aby docenic to co sie ma, dom, rodzine, zdrowe dzieci i zycie.
Piękny wpis. Ja nie spałem prawie 3 lata przy córce. Ale i tak nie żałuję każdej minuty z nią spędzonej.
Ja nie przesypialam nocy prawie 3 lata przy córce. Ale mimo tego i tak jestem wdzięczna Bogu za każdą minutę z nią spedzoną. Wpis piękny
To strasznie smutne, że takie maluszki muszą się tyle nacierpieć. A jednocześnie dobrze, że znajdują się osoby, które chcą wesprzeć i nagłośnić akcję pomocy. Czasami dopiero w takich sytuacjach docenia się normalne, spokojne życie i zdrowie, które mamy.
Zawsze staram się cieszyć zdrowiem. Boże, to okropne, ze takie rzeczy spotykają takie maluszki