Napisałam tytuł, po czym uświadomiłam sobie, że moja Lenka to już przecież karierę przedszkolną zakończyła. Tak się jednak do słowa przedszkolak przyzwyczaiłam, że ciężko mi teraz pisać o nich inaczej. A wracając do tematu to jak już pewnie wiecie uwielbiamy czytać. Staramy się każdego dnia przeczytać choć parę stron, a biblioteczka w pokoju dzieciaków rośnie. Czasami trafiają nam się prawdziwe perełki o których zwyczajnie muszę Wam napisać. I tak właśnie jest dziś. W lipcu zaczytywaliśmy się w kilku książkach o których poniżej. Czytanie ich dzieciom było dla mnie prawdziwą przyjemnością. Mam nadzieję, że dostąpicie podobnego zaszczytu 😉
Czytaczkowy lipiec otwiera „Liść” Julii Rozumek. Na bloga Julki trafiłam kilka lat temu i do dziś mam tak, że jak tam wstąpię to czytam od deski do deski, rozpływając się nad zdjęciami, loczkami Tosi i Benka oraz ich drewnianym domem. Kiedyś sobie podobny wybuduję, choć eM. nie pała do tego marzenia optymizmem. Julka jest też autorką książki „Blog” o której możecie przeczytać tutaj. „Liść” to historia pisana wiatrem i opatrzona fantastycznymi ilustracjami autorstwa Katarzyny Stróżyńskiej Goraj. Do końca nie wiem, czy kupiłam ją bardziej dla siebie, czy bardziej dzieciom, gdyż praktycznie każdą stronę mogłabym oprawić w ramkę.
Historia zaczyna się jesienią, a jej głównym bohaterem jest liść miłorzębu. To o jego przygodach możecie tu przeczytać. Tekstu jest niewiele, więc książka z powodzeniem spełni się również w roli pierwszej czytanki. Każda historia jest natomiast niezwykle cenną lekcją. Dowiecie się tu m.in. tym, jaką rolę pełni przykład, poznacie słowa mieszkające w domach przepełnionych miłością i troską, przekonacie, że
czasami, żeby coś się udało, o wiele ważniejsi są ludzie niż pieniądze.
Mało jest książek, które robią na mnie podobne wrażenie. „Liść” polecam Wam z całego serca! Pozycja must have na każdej dużej i małej półce.
Z Wydawnictwa Piętka wybrałam mapę Europy. Jeszcze nie wiem, gdzie ją powieszę, ale zawsze chciałam mieć. Będziemy na niej zaznaczać miejsca do których planujemy się wybrać i te już przez nas odwiedzone. Po cichu liczę też na to, że jak się dzieci każdego dnia na tą mapę napatrzą to później problemów na lekcji geografii unikną 😉 Wraz z mapą wybrałam trzy książki z których jedna powędrowała na prezent, a dwie zamieszkały w naszym domu. Wybrałam je z uwagi na szalenie istotne kwestie, które poruszają. Mowa o niepełnosprawności, o chorobie Downa i autyzmie. Książki, które skłaniają do refleksji i rozmów.
Nasze starszaki uczęszczają do placówki integracyjnej w której każdego dnia uczą się empatii i zrozumienia dla inności wynikającej z chorób rówieśników. Często pytacie mnie, czy na tym nie tracą. Według nas dzieci na takim układzie jedynie zyskują, a rodzice mogą się wiele nauczyć i wiele docenić. Poza tym to od nas i od naszej pierwszej reakcji zależy fakt, jak nasze dzieci będą postrzegać niepełnosprawność. Z moich obserwacji wynika, że radzą sobie z nią dużo lepiej niż większość dorosłych.
„Mam zespół Downa” Heleny Kraljic to historia opowiedziana przez mamę Dawida, dla której choroba synka była totalnym zaskoczeniem. Mamę, która słysząc diagnozę lekarza była pełna obaw, która jak każda mama uznała swoje dziecko za najpiękniejsze na świecie i której udało się sprawić, że jej odmienny od rówieśników synek nauczył się samodzielnie ubierać, przygotowywać śniadanie, wiązać buty i rozśmieszać ją do łez. Nadal miał oczywiście, charakterystyczny dla osób z dwudziestym pierwszym chromosomem, płaski nos, małe usta, niewielkie uszy i skośne oczy. Uczył się znacznie wolniej od rówieśników, dlatego trafił do szkoły specjalnej. Był jednak wspaniałym synem, bratem i kolegą dla innych dzieci, które go uwielbiały i zawsze chętnie mu pomagały. Mama odkryła, jak piękną rolę odgrywa w życiu ich rodziny i jak wielkim jest dla nich skarbem.
„Janek jest inny” Heleny Kraljic to historia chłopca z autyzmem. Chłopca, który mimo początkowych problemów w szkole i braku akceptacji ze strony rówieśników, ostatecznie doskonale się w niej odnalazł. Dzieci zrozumiały, że mimo wielu wad ma również sporo zdolności i zalet. Nauczyły się z nim funkcjonować mimo, że Jaś nadal najlepiej czuł się żyjąc we własnym świecie, wciąż mrugał i chodził na palcach, nie lubił muzyki ani hałasu w sali gimnastycznej.
Obie książki są opatrzone ilustracjami, których autorką jest Maja Lubi. Obie w piękny sposób tłumaczą dzieciom odmienność osób niepełnosprawnych. Obie skłaniają do refleksji i uczą tolerancji. Po obie zdecydowanie warto sięgnąć.
Czwartą i piątą książkę kupiłam spontanicznie w ostatni dzień przedszkola. Pojechałam wtedy do centrum handlowego i wypatrzyłam promocję dla klubowiczów Świata Książki. O ile z wyborem książki dla Lenki nie miałam absolutnie żadnego problemu, gdyż wiedziałam, że marzy o nowych przygodach Neli to z upominkiem dla Maćka nie poszło już tak łatwo. Mój syn interesuje się dinozaurami i jak każdy mały chłopiec uwielbia samochody. Po krótkiej rozmowie z przesympatyczną ekspedientką wybrałam jednak zbiór opowiadań poruszający relacje ojca i syna.
„Nela i tajemnice oceanów” zainteresowała dzieciaki już tego samego popołudnia. Poza ciekawymi historiami z wypraw małej podróżniczki w tej książce znajdziecie kody QR, które można skanować po ściągnięciu na telefon odpowiedniej, bezpłatnej aplikacji. Proces skanowania jest dziecinnie prosty a w jego wyniku pojawiają się krótkie filmiki doskonale uzupełniające przeczytany rozdział. Świat podwodnych zwierząt jest niezwykle fascynujący i barwny. Przyznam, że sama dowiedziałam się wielu nowych rzeczy i chętnie sięgnę po inne książki z tej serii. Nelę podróżniczkę można spotkać osobiście na targach książki. Będziemy ich wypatrywać i z pewnością odwiedzimy. Z Nelą związany będzie również najbliższy konkurs na blogu, więc jeśli i Wasze dzieci zaliczają się do grona jej fanów to bądźcie czujni.
Dla Maćka szukałam równie atrakcyjnej pozycji i do kasy ustawiłam się ostatecznie z „Kacperiadą” Grzegorza Kasdepke, czyli zbiorem opowiadań dla łobuzów i nie tylko. Mój syn aniołkiem jedynie bywa. Uznałam zatem, że tego typu książka powinna mu się spodobać. I nie pomyliłam się! Narratorem jest tu tata Kacpra, który w przezabawny sposób przedstawia ciepłe relacje ojca z synem. Podoba mi się jego dystans i wiele razy zwyczajnie się z gościem identyfikuję. Można się przy tych opowiadaniach wzruszyć, można uśmiechnąć, można sobie wiele uświadomić i po lekturze ograniczyć wygłaszanie „mądrości” w stosunku do potomstwa. Czy Wasze dzieci mają wybiórczo słyszące uszy? Mój syn, podobnie jak mały bohater tej książki, zawsze doskonale usłyszy każde nawet szeptem wypowiedziane brzydkie słowo, ale tego, że ma posprzątać pokój woli zdaje się nie słyszeć. Jeśli w ogóle zareaguje to co najwyżej słowem „zaraz”. Zupełnie jak mój mąż! 😉
Pozycja ta otrzymała Nagrodę Literacką im. Kornela Makuszyńskiego, wyróżnienie Małego Donga i nominację do Nagrody Polskiej Sekcji IBBY. Od pierwszego wydania „Kacperiady” minęło już ponad dziesięć lat, a książka wciąż cieszy się niesłabnącą sympatią czytelników. Jeśli jeszcze nie wpadła w Wasze ręce to polecam szybko nadrobić zaległości 😉
Dajcie znać, czy podobają Wam się nasze propozycje? A może któreś macie już w swoich biblioteczkach? Koniecznie napiszcie też, co ciekawego Wy aktualnie czytacie swoim maluchom?
Dotychczas nie znałam żadnej z Twoich propozycji. Wszystkie wydają się być ciekawe i poruszające. Z chęcią po nie sięgniemy w przyszłości, bo dla trzylatki chyba są one jeszcze zbyt „dorosłe” 🙂
Nelę i wszelkie mapy bardzo lubimy! Musze się rozejrzeć za pozostałymi tytułami 🙂
SUper, bardzo ciekawe propozycje i faktyczie dość niestandardowe 🙂
Do biblioteki przedszkolaka jeszcze muszę poczekać, ale jestem zachwycona ilością i jakością książek, jakie pojawiają się dla najmłodszych.
postaram sie zapamiętać:)
My z naszym przedszkolakiem jesteśmy na etapie Kubusia Puchatka 🙂
Uwielbiamy Nelkę i wszystkie książki Kasdepke
Dziękuję za cenne informacje i inspiracje.
Uzupełniam listę – by potem wzbogacić biblioteczkę 🙂
Dodam, że Uwielbiamy Pana Kasdepke – ostatnio i od dłuższego czasu mamy ‚na tapecie’
„45 stuknięć w głowę” tego autora.
Polecam i ostrzegam – otrzymując wiele odpowiedz na nurtujące małego czytelnika pytań – ta książka ma tajemną moc generowania kolejnych… ostatnio np. stukałam nie raz w czoło przy śniadaniu, gdy Ziemowit zastanawiał się nad takimi zagadnieniami: „45 stuknięć w głowę mogłoby być za mało(ostatnio był to wykład o tym, czy bakterie żyjące w wodzie lubią nurkować [stuk] i czy na pewno mają przeźroczyste płetwy, by ich nie można było ‘nakryć’ [stuk stuk]??