Dziś wpis o tym, jak wyglądały nasze poszukiwania obrączek. Gdzie warto? Na co zwrócić uwagę? I jak oceniamy obsługę tych do których zawitaliśmy, a rzecz się działa na terenie Centrum Handlowego Korona we Wrocławiu.
Mówią, że do trzech razy sztuka. Tak było i z nami. Temat ślubu powracał wraz z każdą kolejną ciążą. Zmiany mnie od zawsze motywują. Nie wiem, czy Wam pisałam, że właśnie będąc w ciąży osiągnęłam tytuł Dyrektora Klubu Oriflame, w drugiej wypromowałam kolejnego dyrektora w mojej strukturze stając się tym samym Starszym Dyrektorem. Aż strach pomyśleć, co wymyślę teraz 😉 A wracając do tematu to jakoś mnie się tam do tego ślubu specjalnie nie spieszyło, eM. nie nalegał, więc żyliśmy sobie szczęśliwie w cudnie zwanym konkubinacie aż do marca. W marcu temat wrócił jak bumerang. Dzieciaki od września zmieniają przedszkole, na nasze wiejskie, a wiecie jakie klimaty są w takich placówkach. Mamusia i tatuś o innych nazwiskach, toż to skandal! Śmiałam się, że aby odebrać własne dzieci musiałabym się legitymować 😉 W dowodzie przecież pociech już nie wpisują jak to bywało dawniej. Poza tym w lipcu ponownie czeka nas wizyta na porodówce. Tu znów w razie cesarskiego cięcia czy innych komplikacji, których nigdy nie jesteśmy w stanie przewidzieć trzeba specjalnie upoważniać nie-męża, znów papierologia, której nie cierpię. No i na wózeczku dziecka widnieje nazwisko mamy mimo, że tata znany i się małego cudu absolutnie nie wypiera. Trzeci aspekt: poczta. Tu też odebrać jakieś ważniejsze pismo urzędowe, czy polecone nie jest łatwo, bo cóż z tego, że nieruchomość wspólna, adres jeden, jak On to nie mąż. Także klamka romantycznie zapadła, bierzemy ten ślub 😉 Ostatecznie skoro jesteśmy ze sobą już tyle lat, wciąż się kochamy a ślub cementuje związek to nie ma co dłużej zwlekać.
eM. w necie wyczytał, że ślub cywilny należy zgłosić przynajmniej miesiąc i dzień przed planowaną datą. W Urzędzie Stanu Cywilnego, który wybraliśmy Pani miała trochę inne zdanie, bo oni z wygody mieli ustalone dwa weekendy w miesiącu kwietniu na tego typu historie. Ostatecznie litery „r” w nazwie miesiąca nie ma, więc pewnie i ślubów w tym czasie znacznie mniej. Po krótkiej wymianie zdań i wytłumaczeniu Pani naczelnik, że w dziewiątym miesiącu ciąży to ja ślubu z wygody i komfortu brać nie zamierzam, że w między czasie mamy zaplanowane praktycznie już wszystkie weekendy do czerwca włącznie, bo urodziny dzieci, urlop, weekend w Kazimierzy Dolnym, a w lipcu porodówka.. Pani kiwnęła głową, wręczyła nam magiczny świstek i pogoniła do kasy, gdzie należało uiścić kwotę 84zł. Kasa w innym budynku, 500 metrów dalej, a urząd o 14:30 dla petentów zamykają, więc dobrze, że matka zabiegana, nawet w ciąży tempo trzyma, udało się zdążyć na czas 😉
Papierologia ogarnięta, przyszedł czas na obrączki. Jeśli miesiąc temu zapytałybyście mnie, gdzie się dzisiaj kupuje obrączki odpowiedziałabym bez wahania, że w salonach APART i Yes. No i kurcze strasznie się pomyliłam. Nie kupiliśmy w żadnym z wymienionych. Dlaczego? O tym poniżej.
Pierwszy z odwiedzanych był APART. Salon pusty, Klientów brak, komfort. Dodatkowo mają tam specjalną gablotę i sympatyczna Pani podaje do zmierzenia każdy wybrany model. Rzecz odbywa się na siedząco, dla mnie plus. Spokojnie przeglądamy ofertę. Chcemy by nasze obrączki były klasyczne, złote, bez zbędnych pierdół, ale z soczewką, czyli specjalnie od wewnątrz wyprofilowane. No i klapa! Okazuje się, że APART w swojej ofercie aż jeden model miał z soczewką, ten by się natomiast idealnie nadawał dla mojej Babci, nam niekoniecznie przypadł do gustu, bo gruby, szeroki, wypukły. W żadnym z wybranych modeli APART nam soczewki nie zrobi, bo to sieciówka. Pewnie mają maszyny ustawione i hurtowo te obrączki produkują, więc nie liczcie na to, że dokonacie najmniejszej korekty. Nie da się i kropka. Rezygnujemy.
Idziemy do salonu Yes. Tu mimo braku Klientów dobre kilka minut musimy czekać aż się ekspedientki nami zainteresują. Dla mnie dramat, ale przemilczałam to. Na stronie spodobał nam się jeden model, chcemy go zobaczyć na żywo. Okazało się, że jest on produkowany jedynie o szerokości 3 a my chcemy 4 i 5, bo na dłoni eM. 4 wygląda na zbyt cienką, a dla mnie znowu piątka za szeroka. Pani poleca nam kreator obrączek. Dzięki niemu możemy sobie teoretycznie wybrać obrączkę marzeń. Za soczewkę dopłacić musimy jednak 600zł. Zmierzyć niczego sensownego nie zmierzymy, bo na stanie nie mają. Te, co podają są w złych rozmiarach, więc ciężko ocenić, czy wybrany model będzie się dobrze nosił, czy nie będzie przeszkadzał przy zginaniu palców itp. To takie trochę kupowanie kota w worku. Prosimy o wstępną wycenę i łapiemy się za głowę. Drożyzna, a szału nie ma. Promocja na obrączki: -10%. W dodatku Pani robi nam wycenę złota o próbie 333, bo mówimy jej, że chcielibyśmy, by obrączki ze zbyt miękkiego materiału nie były i się zaraz nie porysowały jak to ma miejsce u wielu znajomych. Nie wspomina jednak o tym, że tego typu próba może zostawiać później czarny ślad na palcach, a uderzenie obrączką choćby o granitowy zlew może skutkować pęknięciem jej na pół. To nam zdradza już lokalny jubiler i doradza próbę 585. Przez chwilę przeszło nam nawet przez myśl, by zamówić obrączki u zwykłego jubilera, ale po pytaniu o to, czy mamy swoje złoto (nie mamy) a następnie gramaturę wybranych obrączek konieczną do wyceny – odpuszczamy. Żaden z salonów nie podaje gramatury, mają wyśrodkowane ceny i ekspedientki nie były w stanie nam powiedzieć ile obrączki ważą. W pobliżu żadnego zaufanego jubilera nie mamy, a jechać 100km w jedną stronę do rodzinnego miasta też w najbliższym czasie nam nie pasuje. Idziemy zatem dalej wiedząc już odrobinę więcej i precyzując zamówienie.
Tak trafiamy do salonu Schubert. To moja pierwsza wizyta u nich, bo generalnie za biżuterią nie przepadam, więc i tego typu salony omijam szerokim łukiem. Tu również wszystko odbywa się na stojąco, ale mam wrażenie, że wreszcie jesteśmy w domu. Panie dyspozycyjne od startu, z fachową wiedzą, doradzają jak potrafią najlepiej. Mierzymy mnóstwo modeli, są wyrozumiałe, cierpliwe, uśmiechnięte. W dodatku tu wszystko można dopasować zgodnie z życzeniem. W Schubercie obrączki ręcznie robią jubilerzy, więc możemy sobie wybrać dowolną szerokość, w każdym modelu zmienić, co tylko dusza zapragnie. Dwa z nich po założeniu są tak idealne, jakbyśmy się z nimi urodzili. Przy wycenie różnica niewielka, więc decydujemy się teoretycznie na model 275, ale z jednego koloru złota, bez ryflowania i fali, za to z soczewką i tu soczewka jest w cenie, więc za to również Schubert ma od nas plus. W cenie jest też grawer, ale ten już dzisiaj wykonują chyba wszyscy. Panie doradzają by poza imieniem i datą wygrawerować sobie jeszcze serduszko. Zbędne, ale sympatyczne. Poza tym widać go i tak nie będzie, bo jest od wewnątrz, więc eM. decyduje, że bierzemy 😉 Umowa, zaliczka 500zł, czas oczekiwania do 28 dni, ale już po 20-stu mamy telefon z salonu, że nasze obrączki są gotowe do odbioru. No i cena świetna, bo akurat trafiliśmy na promocję -40%, a to w przypadku obrączek robi różnicę. Jeszcze tylko kiecka, buty, włosy, makijaż, kwiaty i Panna Młoda ze mnie będzie jak malowana 😉 A że z brzuchem, no cóż.. niektóre większy mają a w ciąży nie są.
Nie szukaliśmy obrączek nigdzie więcej, bo zwyczajnie nie czuliśmy potrzeby. Wiem jednak, jak ważne jest zmierzenie wielu modeli by zdecydować się na najlepszy. Ostatecznie ma być to przedmiot, który będziemy nosić przez całe życie. Warto poświęcić mu trochę więcej czasu i uwagi. Nie polecałabym zamawiania w ciemno obrączek on-line, ponieważ odwiedzając salony przekonaliśmy się, że wszystkie nasze internetowe typy kompletnie odpadły. Przeszkadzały, uwierały, były zbyt wąskie, za szerokie albo bez soczewki a dla nas to był priorytet. Teoretycznie do wszystkiego można się przyzwyczaić, ale po co skoro można od razu wybrać najlepiej 🙂
Ciekawa jestem Waszych doświadczeń obrączkowych, więc pochwalcie się w komentarzach na jakie i gdzie się zdecydowaliście? Jak wypadły w codziennym użytkowaniu? Co w przypadku zwężenia/poszerzenia? Wiem, że przy klasycznych jest to dużo łatwiejsze niż przy tych ozdobnych. Poza tym ja w tym temacie bardzo tradycyjna jednak jestem, dlatego obrączka według mnie powinna być prosta, złota, bez wzorów, kamieni i ozdobników. Mój wybranek podobnego zdania, dlatego łatwo poszło i w ciągu dnia udało nam się temat zamknąć. No, ale ile ludzi tyle gustów, więc i oferta salonów jubilerskich jest tak szeroka. Można wybierać, przebierać, sugerować się modą albo pozostać wiernym klasyce. Wasz ślub, Wasz wybór i to Wam ma się podobać!
Własnymi obrączkami pochwalimy się już po ślubie, ale jeśli Wy ten moment macie już za sobą to pokażcie zdjęcia! Z przyjemnością pooglądam 🙂 Jeśli chcecie jeszcze wpis o kiecce, makijażu, butach i innych dodatkach na które się zdecydowałam uwzględniając swój stan to dajcie znać, a postaram się podziałać i w tym temacie.
Nasze kupiliśmy w Kruku, szału nie ma, białe złotu wyciera się, ale kształt mają idealny :*
Gratulacje ! Ja tez myślałam że kupię w APART ale nic nam się nie podobało. Zakupu dokonaliśmy w KRUK-u, użytkowane nieustannie 5 lat i wyglądają jak nowe 😀
Jedna z koleżanek też mi KRUKA-a chwaliła, ale po wizycie w Schubercie już nigdzie dalej nie musieliśmy jechać, więc nie zawitałam tam.
Przypomniałaś mi ile zamieszania było z organizacją ślubu, wesela. Ale to są fajne wspomnienia 🙂 Lekko nie było, ale warto było. Mnie to całe zamieszenie strasznie cieszyło 🙂
Elwirko, widzę, że nie tylko u nas znane sklepy jubilerskie nie zdały rezultatu. U nas dodatkowy problem to rozmiar palca mojego męża, oraz to, że chcieliśmy białe złoto (bo mi żółte nie pasuje). No i tu były gigantyczne problemy, więc skończyło się na zamówieniu przez internet. Gdy mąż pojechał do jubilera po odbiór…okazało się, że sprzedawczyni przerażona…ale zaraz wyjaśniło się dlaczego?! Otóż pomylono zamówienia u 4 par. Więc domyślam się jakie bluzgi zebrała!!! Mąż odebrał pieniądze…ale problem pozostał, co zrobić, ale co gorsze, jak to mi powiedzieć, że za 3 dni ślub…a obrączek nie ma. W rozmowie telefonicznej wyciągnęłam z niego tę ‚cudowną’ wiadomość i od razu coś wymyśliłam 😀
Kupiliśmy w zwykłym sklepie jubilerskim srebrne obrączki, w sklepiku obok rozbili największą dostępną obrączkę o 2 rozmiary, aby weszła na palec i gotowe.
Nikt się nie skapnął bo i tak miało być białe złoto.
Obecnie żadne z nas nie nosi, ale chcemy kupić sobie takie jak planowaliśmy, pojechać do naszego księdza by je poświęcił (wie i się zgodził) …może sobie zrobimy tak na 5 rocznicę ślubu??? Kto wie 😀
Iwona to faktycznie mieliście ślub z przygodami, ale świetnie z tym sobie poradziłaś!
Nasze obrączki mają już prawie 10 lat 🙂 Musze przyznać, że zamówiliśmy je u małego jubilera 🙂
My nasze zamówiliśmy w małym sklepiku jubilerskim i trzeba było zostawić zaliczkę (to normalne) i przy odbiorze obrączek młoda nowa sprzedawczyni 2 razy odliczyła nam zaliczkę, a my tak zakręceni i szczęśliwi że nawet się nie zorientowaliśmy.Ale że moja mama niedaleko miała swój sklep spożywczy poszliśmy pokazać nasze „złote oringi” bierzemy paragon do ręki i coś nie gra… Policzyliśmy i zanieśliśmy kobiecinie kasę z powrotem 🙂 Kobieta przeszczęśliwa dziękowała nam bardzo co teraz w takich przypadkach ciężko usłyszeć słowo dziękuję – niestety. Mamy klasyczne proste dość szerokie bo 6mm obrączki ze skosowanymi kantami służą nam już 22 lata 🙂
My przed zakupem nie przymierzyliśmy ani jednej obrączki. Najpierw zobaczyłam w katalogu apartamenty obrączki (akurat miałam katalog z targów ślubnych )i zakochałam się w jednym modelu. Poszliśmy zobaczyć na żywo – były idealne. A że mąż miał wujka jubilera, a teściowa podarowała nam sporo złota na obrączki , to wg wzoru wujek zrobił i cieszymy się nimi już 7 lat i nic się z nimi nie dzieje. BTW , my braliśmy ślub cywilny w kwietniu po dwóch tyg. od złożenia wniosków w procedurze przyśpieszonej, umęczyliśmy USC o to, ale się udało. 🙂
Poszukiwanie obrączek jeszcze przede mną, więc myślę, że przyda mi się ten wpis całkiem niedługo;)
my mamy z apart. przymierzaliśmy model w salonie i kupiliśmy przez Internet, bo fajna promo była. po niespełna 2 latach są zarysowania delikatne i to wszystko. poza tym – cały czas idealne.
A dlaczego nie slub koscielny?:p
pisałaś o obrączkach z soczewką… tak bardzo byłam ciekawa co to takiego jest ze weszłam wczoraj do jubilera zapytałm 🙂 Pani wyłumaczyła mi że to inny kształt od str wewnętrznej bardziej wypukły i ze bardzo łatwo się zakłada ale…. i też bardzo łatwo zchodzi a raczej zlatuje, ze na 100 par obrączek 70% wraca za jakiś czas i prosi o dorobienie jednej bo zleciała nawet nie wiedzą kiedy :/ A zatem uważajcie na swoje 🙂
Dziękuję za info, mnie tam nic nie spada póki co 😉 Będę pilnować 🙂