Iza Jagosz, autorka książki „Uczulona na wino” jest mi od dawna znana, ponieważ miałyśmy okazję współpracować w ramach Oriflame. Cenię jej profesjonalizm, warsztat trenerski, więc z dużą porcją ciekawości oczekiwałam premiery książki, której wydanie zapowiedziała w mediach społecznościowych. Trochę zbił mnie z tropu tytuł sugerujący, że nie będzie to raczej kolejny z poradników biznesowych, które jak wiecie wyczytuję namiętnie i w ilościach hurtowych wręcz. Romansidło, czytadełko dla kobiet, coś lekkiego, idealnego na jesienne wieczory..? Do samego końca nie potrafiłam tego określić. Ostatecznie uznałam, że Iza jest na tyle inteligentną i równą babką, że głupot w tej swojej książce nie powypisywała, więc kupię, przeczytam i może przy okazji się czegoś mądrego dowiem.
„Uczulona na wino” okazała się lekturą z którą spędziłam dwa wieczory i tym samym noce. Śmiałam się nawet, że to Autorka powinna wstać później o 7:15 w weekend i smażyć moim dzieciom naleśniki 🙂 Następnego dnia wyczekiwałam cierpliwie aż brzdące zasną, by móc powrócić do lektury. Uczulenia na wino nie mam, więc towarzyszyło mi czerwone, wytrawne, ulubione, a strona za stroną mijały błyskawicznie.
Zaciekawił mnie bardzo dynamiczny wstęp, później było kilka wątków pobocznych, mnóstwo zaskakujących historii i upragniony koniec. Nie czekałam na koniec z uwagi na to, że książka jest nudna tylko dlatego, że tak bardzo byłam ciekawa, jak się zakończy. A zakończyła się hmm.. trochę inaczej niż to sobie wyobrażałam, ale zdradzać Wam nic nie zamierzam.
Książka to historia kobiety. Kobiety 40+, która spełnia się zawodowo i z sukcesem wędruje po szczeblach korporacyjnej drabiny. Kobiety, która samotnie wychowuje dwójkę dzieci. Ostatecznie kobiety zakochanej, która dla miłości rezygnuje z tak wielu rzeczy i tak przesuwa w tym wszystkim siebie na drugi plan, tak strasznie nasycone różem nosi okulary, tak idiotycznie sama przed sobą tłumaczy wszelkie chamskie zagrywki ukochanego, że idzie się na nią wściec. Dosłownie! Ociera się o bogactwo i zdradę. Normalnie czytałam i wielokrotnie miałam ochotę wziąć bohaterkę na taką szczerą, babską rozmowę i jej trochę najważniejszych wartości do głowy wrzucić. Albo chociaż przepędzić kilka motylków by spojrzała na obiekt swoich westchnień rozsądniej. Albo i na szkolenie dla niezależnych kobiet wysłać. Fabuła tak angażuje i uwypukla w nas kobiecą lojalność, że ma się ochotę z bohaterką zaprzyjaźnić i pomóc jej z tej fatalnej sytuacji wyjść, ma się ochotę ją ostrzec albo nawrzucać Prezesowi. W ogóle określenie „Prezes” bardzo mi się tu spodobało. Tak bardzo, jak sam tytuł. Czytając „Uczuloną..” w tramwaju, czy innych miejscach publicznych uważajcie, by Wam jakieś brzydkie słowa z ust przy okazji lektury nie poleciały 😉 Nie da się chyba inaczej, a jeśli czytałyście i uważacie, że się da to mi napiszcie jak to zrobiłyście.
Książka uświadomiła mi, jak wiele my kobiety potrafimy znieść dla miłości, jak bardzo się poświęcać, bronić honoru i twarzy ukochanego, często bez wzajemności. To świetny portret psychologiczny wielu z nas drogie Panie i jestem się w stanie z Wami założyć o to, że czytając wielokrotnie uznacie, że zachowywałyście się kiedyś podobnie do Igi, głównej bohaterki. Być może nadal zachowujecie.. Mocno liczę jednak na to, że nie, bo nie warto i że wszelkie chore relacje macie już za sobą. Plus taki, że bez nich nie byłybyście tak mądre i silne, jakie dzisiaj jesteście. Tak to sobie należy tłumaczyć 🙂
Z resztą nie ma co zgadywać, trzeba przeczytać, ocenić, kilka razy się wzruszyć, kilka razy wkurzyć i spędzić z „Uczuloną..” dzień, dwa, trzy. Nie sądzę, abyście dały radę czytać ją dłużej. Prędzej kobieca ciekawość Was zeżre 🙂 A jak przeczytacie to podrzućcie do torebki przyjaciółce, sąsiadce, współpracownicy. Niech i ona ma okazję poprzyglądać się własnym relacjom, reakcjom, partnerom.
Izabela – gratuluję i z niecierpliwością czekam na kolejne Twoje książki!
A na Was Drogie Czytelniczki czeka wisienka na torcie, czyli rozdanie. Pierwszy egzemplarz powędrował już do Kasi z Koszałkowa, ale dzięki uprzejmości Izy mam jeszcze jeden i z radością się nim z którąś z Was podzielę.
Co zrobić, aby powalczyć o „Uczuloną na wino”?
- Polecić w komentarzu inną książkę z serii kobieta-kobiecie.
- Udostępnić link do recenzji na swojej stronie na facebooku lub na własnym blogu.
- Cierpliwie czekać.
Wyniki pojawią się na faceboku 20 października 2015r. Powodzenia!
Tym, które nie chcą zwlekać polecam wizytę w Empiku lub Księgarni Matras.
„Kura salonowa” to książka, którą na świeżo chciałabym polecić. jak przewrotny tytuł, tak przewrotna treść… wiadomo, kim kobieta powinna być w kuchni, kim w salonie a kim w sypialni 😉 ta książka udowadnia, jak ciężko pogodzić wszystkie te role. ale od czego jesteśmy my, wszechstronne kobiety ! pozdrawiam, kura domowa, vel. salonowa…
Dziękuję za rekomendację! Zaraz wygooglam tą pozycję, bo nie kojarzę 🙂
Nie bylabym soba, gdybym nie polecila ksiazki mojej mentorki pt. Kobieta Niezalezna Kamilii Rowińskiej 🙂
Znam i również polecam 🙂
Polecam Kobieta niezależna Kamila Rowińska
Polecam książki Pani Hanny Cygler, która w trzech częściach opisała losy Zosi Knyszewskiej. Polecam ! Warto, lektura bardzo wciąga, w osiedlowej bibliotece musiałam zapisać się w kolejkę po kolejne części 😉 tytuły „Tryb warunkowy „, „Przyszły niedokonany „. Aktualnie szukam czegoś godnego poczytania. Tytuł „Uczulona na wino ” i recenzja mnie zaciekawiły 😉
„Jedz, módl się i kochaj” może nie jestem zbyt oryginalna, ale uwielbiam tę książkę 🙂
A druga to „Alchemik” Paulo Koelho- każdy ma swoją legendę i powinien za nią podążać 🙂
Polecam „Ogród Leoty” F. Rivers. Trzy pokolenia kobiet, z których każda jest inna. Leota, starsza pani z charakterkiem, jej zrzędliwa córka i otwarta na świat i ludzi wnuczka. Książka bardzo ciekawa, poruszająca temat samotności, z tajemnicą w tle. Czytając ją śmiałam się i płakałam, skłania do przemyśleń. Wszystko to co dobra książka zapewnić powinna. Z czystym sumieniem polecam.
Jakoś utożsamiam się z bohaterkami Katarzyny Grocholi a w szczególności z Judytą z „Ja wam pokażę!”
Trudno się zdecydować na jedną książkę, ale z tych, które od razu przychodzą mi na myśl są:
„Kiedy moja siostra śpi” Barbary Delinsky jest wzruszającą powieścią pokazującą jaką wartość stanowi rodzina. Mimo pewnych skaz, składających się na kłótnie i nieporozumienia, w obliczu tragedii potrafi ona dojść do pojednania i walczyć o wszystko.
„Szkoła życia” Alicji Podolskiej opowiadająca losy pewnej 40latki. Bohaterka książki jest samotną kobietą w średnim wieku. Alicja po rozwodzie z niewiernym mężem, a wziętym adwokatem, właśnie zaczyna nowe życie. Pracuje jako pedagog w szkole, ma 17 letnią córkę, która pomału wkracza w dorosłe życie, i psa Rudoffa – wielkiego kudłacza, o którego zawsze jest walka kto ma z nim wyjść na spacer. Alicji do szczęścia brakuje tylko… miłości. Przezabawne losy bohaterów splatają się z różnymi poważnymi problemami. Pomiędzy głównym wątkiem poruszane są także takie tematy jak zazdrość, problem galerianek i tego co obecnie dzieje się na dyskotekach. Bohaterka opisuje także swój stres związany z powrotem do pracy, alkoholizm w rodzinie, łapówki w szkole, despotyzm niektórych matek i mamisynkowatość synów…