Korzystanie z życia w pełni dla każdego będzie czymś innym i nawet wśród czytelniczek bloga znajdą się takie dla których wyznacznikiem szczęścia będzie zdrowie, wiatr we włosach i zapach pieczonego chleba w domu, jak i takie które spełnione poczują się piastując wysokie stanowiska w korporacjach, nosząc markowe ubrania i regularnie wypoczywając w najpiękniejszych zakątkach świata. Jest jednak coś, co sprawia, że Duńczyków postrzegamy za naród bardziej szczęśliwy od naszego, a ich filozofii życia hygge pragną się uczyć miliony ludzi na świecie. Wiecie co to jest? Trochę Wam ten temat dzisiaj przybliżę, ponieważ uznałam, że o pewne elementy warto w życiu zadbać, a że większość z nich nie wymaga dużych nakładów pieniędzy, a znacznie podnosi jakość życia to może i Wy zapragniecie je do siebie zaprosić. Wszystkiego, co tu za moment przeczytacie dowiedziałam się z książki „Hygge. Na szczęście” Signe Johansen, wydanej przez Burda Książki.
Świece.
Kiedy autorka przybyła do Kopenhagi zaskoczyła ją ilość świec w oknach. W ten sposób Duńczycy jakby chcieli ogrzać klimat. Przyznam, że i ja kocham rytuały w blasku świec, a i Tobie zdarzyło się zapewne zjeść romantyczną kolację z ich udziałem. Wybór świec na rynku jest ogromny. Sama kupuję je pod wpływem impulsu i mam dwie szuflady pachnących świec, świeczek, tealight, ale palę je od święta. Namawiam Cię zatem do zaproszenia blasku świec do Twojego życia, domu. Kąpiel w blasku świec, świece na stole, lampiony na tarasie, czujesz to? Hmm.. to już wiesz, jakie jest pierwsze zadanie domowe.
Hans Christian Andersen mawiał:
Żyć przecież niepodobna w kącie, trzeba mieć trochę światła i swobody, a przy tym choć mały kwiatek.”
I trudno się z nim nie zgodzić. Skoro kwestię światła mamy już zaplanowaną to przechodzimy do kwiatków. Te potrafią wywoływać uśmiech na naszej twarzy, a wiosna szczęśliwie sprawia, że podziwiamy je częściej. Uwielbiam kwiaty. Do doniczkowych mam słabą rękę, ale kupuję z uporem maniaka choć nadal najpiękniej rosną mi aloesy, kaktusy i zamiokulkasy. Radość sprawiają mi jednak zioła na parapecie i cięte kwiaty porozstawiane w różnych kątach domu. Zadbaj o to, by choć ten jeden kwiatek witał Cię na po wejściu do domu, jadł z Tobą śniadanie, czytał książki na balkonie, czy zdobił Twój ogród. A później czerp z tego energię. Sprawdziłam. Polecam.
Dom.
W domu zadbaj o minimalizm, ład i porządek. To bardzo ułatwia życie i sprawia, że lepiej Ci się oddycha. Wiem, jak trudno utrzymać porządek mając dzieci, w końcu mam ich trójkę 😉 Wiem też o ile ciężej jest funkcjonować w bałaganie i jak potrafi on przytłoczyć, przejąć władzę nad myślami i czynnościami. Wyznaję zasadę, że bałagan w domu to bałagan w głowie. W dbaniu o dom pomaga mi plan, konsekwencja i zrobienie tego, co niewidoczne, a najtrudniej się nam z tym zmierzyć. Może masz jakiś pawlacz, strych, piwnicę, czy krzesło ze stertą prania do ułożenia. Zmierz się z tym na starcie najszybciej jak to możliwe. Ciężko się zebrać, ale gwarantuję, że ulga jaką poczujesz po wykonaniu zadania będzie tego warta.
Warto też zastosować japońską metodę KonMari. Polega ona na tym, by zadać sobie pytanie, czy przedmioty, które się w domach znajdują dają nam radość. Zostawcie tylko to, co piękne, praktyczne, pamiątkowe. W otoczeniu cennych i kochanych rzeczy żyje się lepiej i mniej sprząta.
W kwestii designu Skandynawom przyświecają słowa, które na każdym zebraniu firmowym wypowiadał Steve Jobs:
Prostota jest najwyższą formą wyrafinowania
Natura.
Do niej każdy z nas ma dostęp, a i tak mam wrażenie, że korzysta z tego jedynie garstka. Czas wolny zamiast spędzać na powietrzu ludzie przesypiają na kanapie, z pilotem, laptopem, telefonem w rękach, a później jeszcze narzekają na chroniczne zmęczenie. Dbaj o swoje akumulatory i tak, jak Duńczycy choć raz w tygodniu staraj się uciec o harmidru współczesnego życia. Zabierz dzieci na ognisko, zbieraj grzyby, jagody, spaceruj po lesie, zrób piknik na polanie i wyprzytulaj drzewa. Nie potrzebujesz do tego zawrotnych sum pieniędzy ani markowego sprzętu. Dasz się namówić na samotny trening na powietrzu? 🙂 Na spacer z rodziną z pewnością namawiać Cię nie muszę, ale idź, bez względu na porę. Wystarczy się odpowiednio ubrać, wtedy żadna pogoda nie będzie Wam straszna.
Nagość.
Skandynawowie wyglądają zdrowo i nie są skrępowani. Namiętnie przesiadują nago w saunie, niektórzy wręcz angażują się w nudyzm a nagość w miejscach publicznych nie robi na nich wrażenia. W Polsce kobieta karmiąca piersią potrafi wywołać gównoburzę.
W kwestii nagości należy zwrócić też uwagę na higienę i silne ciało. Tu nie liczą się nogi jak tyczka, ale to, co ze swoim ciałem potrafisz zrobić. Oglądałaś kiedyś Wikingów? Tam kobiety walczą na równi z mężczyznami, są równie zażarte w boju, wyruszają z nimi na rejzy jako wojowniczki. Nie skupiaj się więc za bardzo na tym, jak wygląda Twoje ciało, ale co dzięki niemu potrafisz zrobić. Opanuj jazdę na nartach, piłkę nożną, kajakarstwo, bieganie, pływanie. Odwiedzaj siłownię na świeżym powietrzu. Ruszaj się. Koncentrując się na wzmocnieniu, a nie powierzchowności, sprawisz, że poczujesz się sama ze sobą dobrze. I oto chodzi!
Nie zapominaj też, że nasze ciała to cuda biologii, chemii i fizyki. Traktuj je z należytym szacunkiem każdego dnia, a nie jedynie wtedy gdy niedomaga i wymaga na cito pomocy lekarza. Zachwyć się tym, co potrafi Twoje ciało, daj sobie satysfakcję by móc dostrzec progres. Pamiętam, jak zaczynając biegać myślałam, że padnę po przebiegnięciu 450 metrów. Trenując regularnie potrafiłam przebiec 11km i moje cele zupełnie się zmieniły, dostosowując do możliwości. Zawsze z uśmiechem mijałam miejsce w którym kiedyś chciałam się poddać i zawrócić do domu.
Nawet ciało fajtłapy jest niewiarygodnym cudem natury.
Pełnia życia po skandynawsku to bycie tak aktywnym jak się da, bez względu na wiek, na świeżym powietrzu i o każdej porze roku.
Samowystarczalność.
Pomyśl, jak wiele rzeczy jesteś w stanie zrobić bez proszenia innych o pomoc i doceń to. Staraj się też codziennie trenować swój mózg i ciało, opanowywać nowe rzeczy. Fakt, że żyjemy w dzisiejszych czasach robi z nas na starcie inwalidów. Niewiele osób interesuje się procesem produkcji przedmiotów, które uważają za niezbędne i dające im szczęście. W ramach zadania domowego za punkt honoru postaw sobie naukę rozpalenia ognia, pomalowania pokoju, własnoręcznego przygotowania przetworów, czy wydziergania szalika albo skarpet. Jestem przekonana, że kojarzysz proste, skandynawskie wzory na swetrach czy poduchach robiące furorę na całym świecie. Pokusisz się o ich własnoręczne wykonanie? 🙂
Naucz się gotować i myśleć jak kucharz.
Choćby po to by wprowadzić w swoje życie szwedzką tradycję fiki. To koncepcja podobna do niemieckiej Kaffe und Kuchen. Czerp radość z bycia z przyjaciółmi i ugość ich własnoręcznie przygotowaną kawą i ciastem. Pamiętaj też, że tu nie chodzi jedynie o jedzenie i picie, ale o to by zwolnić tempo, naładować akumulatory, złapać równowagę i dbać o relacje z tymi na których Ci zależy. Kiedy ostatnio zaprosiłaś przyjaciół na taką małą ucztę? Koniecznie musisz to powtórzyć! Fika to kwintesencja hygge. Nawet jeśli twierdzisz, że nie potrafisz piec i gotować nie oddawaj fartucha 😉 Spróbuj wykonać np. muffiny. Prosty przepis znajdziesz tutaj, wersja fit czeka na Ciebie tu.
Zdrowy hedonizm.
Skandynawowie są dumni ze swojego dystansu do życia i uwielbiają alkohol. Lubią pociągnąć sobie łyczka, mile spędzać czas i śpiewać. Widać to zwłaszcza w czasie wesel, które w całości są prześpiewane. W charakterystycznym dla hygge podejściu do alkoholu zdecydowanie nie chodzi jednak o libacje w pubie, czy upijanie się. Tu liczy się smak.
Pomyśl, jakim drinkiem możesz zaskoczyć męża lub przyjaciółkę? Sama unikam teraz alkoholu, ponieważ jestem mamą karmiącą, ale postaram się namówić eM. na przygotowanie wpisu z naszymi ulubionymi drinkami. Czekam też na Wasze alkoholowe hity w komentarzach.
Bliskość, wspólnota, otwartość.
Jeśli chcesz żyć w stylu hygge musisz być zwyczajnie dobra. Dobra dla siebie i dobra dla innych. Ludzie to stworzenia społeczne, a potrzeba wspólnoty i bliskości jest jedną z potrzeb pierwotnych. Postaraj się zatem nie budować wyższych płotów, ale zrobić czy kupić większy stół. Przy stole można nie tylko zjeść, ale i prowadzić rozmowy o pracy, szkole lub zwyczajnie gawędzić, plotkować. Nie wyobrażam sobie funkcjonowania domu bez stołu. Najmniejszy, składany, zawsze bez względu na metraż wciśniesz. Sama kupiłam stół jako pierwszy element naszego salonu i wybrałam największy z możliwych. Uwielbiam go i uwielbiamy przy nim siedzieć, śmiem twierdzić, że stał się on niejako wylęgarnią kreatywności. Bliskość i wspólnota w rozumieniu hygge to nie tylko idylliczne rodziny, wszyscy są mile widziani. Pomyśl więc, kogo możesz zaprosić by lepiej poznać? Może masz w sąsiedztwie obcokrajowca, który mógłby opowiedzieć Wam o swoim kraju albo sąsiadkę wykonującą ciekawy zawód?
Ciekawa jestem, jak postrzegasz taką filozofię życia? Które aspekty chętnie wpleciesz a z którymi zupełnie się nie zgadzasz?
Bardzo trafny artykuł, czytałam jednym tchem!
Pozdrawiam, Sylwia
http://www.fashionhero.pl
Dla mnie korzystanie z życia w pełni to równowaga i miejsce na różne obszary. Na przykład cas na inspirującą lekturę, chętnie zajrzę w wolnej chwili.
„Warto też zastosować japońską metodę KonMari. Polega ona na tym, by zadać sobie pytanie, czy przedmioty, które się w domach znajdują dają nam radość. Zostawcie tylko to, co piękne, praktyczne, pamiątkowe. W otoczeniu cennych i kochanych rzeczy żyje się lepiej i mniej sprząta.”
Oj, czuję, że po takiej czystce zostałbym w pustym domu 🙂
Albo prawie pustym.
A serio – bardzo fajna, mądra (!) metoda.
Kurczę, chyba tylko ja się nie zachwycam Duńczykami i ich podejściem do życia, świata, szczęścia itp. Pracowałam z nimi i niestety nie mam o tym narodzie zbyt dobrego zdania, z resztą oni o Polakach również. Może i są najszczęśliwszym narodem, ale umiejętność logicznego myślenia trochę u nich kuleje.
Intuicyjnie tak właśnie staram się żyć. W zgodzie ze sobą, nie zamartwiając się rzeczami, na które nie mam wpływu. Cieszę się z drobiazgów 🙂
Przyznam, że z miłą chęcią właśnie teraz sięgnęłabym po taką książkę, jestem przekonana, że bardzo pozytywnie bym ją odebrała, przydałoby się przemyśleć zawarte w niej przekazy, dopasować i uwzględnić we własnym życiu. 🙂
taka filozofia zycia jest piekna i wiele upraszcza. Mysle, ze do takiego stanu ducha i myslenia to chyba trzeba tez dojrzec, patrzac na to czym rzadzi sie dzisiajszy swiat
Oj, tak! Życie w biegu faktycznie nie sprzyja, a dziś każdy gdzieś goni i przez to wiele traci..
Bardzo cieszą takie zachęty do zwolnienia rytmu życia, dostrzeżenia świata z szerszej perspektywy, dania sobie wolnych chwil na przebywanie także samemu z sobą. 🙂
Ostatnio słyszałam kilkakrotnie o hyggie ale wciąż nie wiedziałam o co w tym chodzi. Teraz mi trochę przyblizylas temat 🙂
Ja wlasnie staram sie zminimalizować ilośc rzeczy w domu – nie wychodzi mi:(
Dla mnie to przede wszystkim żyć w zgodzie z samym sobą 😉
przyjemny wpis, a na książkę chętnie się natknę:)
Słyszałam o tej książce 🙂 Wygląda na to, ze warto ja przeczytać :-)Z mojej strony mogę polecić książkę „Zatrzymać Dzień”. Jest całkowicie inna od pozostałych. Gdybym miała ją opisać w kilku słowach użyłabym takich: dużo miłości, wsparcie, dobroć ludzka, nadzieja, wygrana walka. A żeby tego było mało to jeszcze pozostawia w Tobie błogie uczucie, że Świat jest dobry. Ludzie są dobrzy. I że w każdych okolicznościach trzeba walczyć o to co dla nas najważniejsze.
Serdecznie polecam 🙂