Każdy z nas ma pewnie w swoim otoczeniu osobę, która przeczytała chyba wszystkie czasopisma i książki o odchudzaniu, odwiedziła wielu dietetyków, ale nie zaczęła od podstaw i nie ma efektów. Być może same się do tego grona zaliczycie.
U mnie podstawą wszelkich działań jest plan:
- pozbycie się z własnej kuchni i lodówki rzeczy, które nie pozwalają nam schudnąć (zawsze możesz je komuś podarować),
- ustawienie zegarka i jedzenie 5 zdrowych posiłków dziennie co 2,5-3h (po tygodniu organizm sam się zacznie upominać i tuż przed czasem poczujecie głód),
- robienie zakupów będąc najedzoną i w łapkach trzymając wcześniej przygotowaną listę (tu świetne są zakupy on-line),
- picie wody (o tym było tutaj ),
- i najważniejsze: ruszenie tyłka!
Od samego wyczytywania i oglądania metamorfoz innych się nie schudnie. Nie ma co się łudzić, bo to tak nie funkcjonuje. Trzeba tyłek ruszyć i zacząć działać. I robić to systematycznie, dzień po dniu pokonując swoje słabości i samą siebie. I nie ma wtedy wymówek, że ja nie chudnę, że mi wszystko faluje jak się poruszam, że legginsy wciąż mi nie sprzyjają i naciągają się do granic możliwości a tyłek żyje własnym życiem. Odchudzanie to matematyka. Twój organizm każdego dnia potrzebuje do normalnego funkcjonowania i treningów pewną ilość kalorii (mój ok. 1800). Jeśli dostarczasz mu ich nadmiar to tyjesz, jeśli spalasz więcej niż dostarczasz – chudniesz. Nie ma w tym magii. To matematyka i im prędzej w to uwierzysz tym szybciej zobaczysz efekty.
Jeśli startujesz, nie wyglądasz tak jakbyś chciała, wylewa Ci się tu i ówdzie to zacznij lepiej korzystać z lustra. Nie ma gorszego widoku niż źle ubrana kobieta, a dobrze dobrany strój zawsze dodaje skrzydeł. Pisząc źle ubrana mam na myśli taką, która na siłę wciska się w za małe rzeczy być może licząc na to, że czarne wyszczupla. Patrzę wtedy na nią z politowaniem, niesmakiem i myślą: kobieto, gdzie Ty masz lustro? I założę się, że nie tylko ja tak mam, że jej mąż też to widzi, może jednak gryzie się w język, aby ukochanej przykrości nie sprawić wszak miłość jest ślepa 🙂 Widzą to sąsiedzi, współpracownicy i przypadkowi przechodnie. Nie da się spojrzeć inaczej, gdy duży gabaryt wciśnie się w legginsy spod których prześwitują różowe majtki w kwiatki. A przecież istnieją fasony i firmy szyjące dla kobiet plus size, można się ubrać efektownie, można korzystać z ubrań używanych (polecam m.in. zajrzeć tutaj) i w ogólnym rozrachunku wcale nie wyjdzie to drożej. Trzeba jednak znać swoje atuty (każda z nas je posiada!), a startując wyprostować się i uśmiechnąć 🙂
Wracając do lustra to polecam korzystać z techniki dwóch luster. Polega ona na tym, że zanim wyjdziemy choćby „po bułki do sklepu” oglądamy się z każdej strony stojąc przed dużym lustrem, które obejmuje całą naszą sylwetkę, a drugie mniejsze trzymamy w dłoni. Najlepiej zawsze sobie wyobrazić, że właśnie tego dnia możecie spotkać osobę w której oczach chcecie wzbudzać zachwyt. To banalne, ale pomaga i oczywiście raz się ubierzesz nie tak i właśnie wtedy ją spotkasz, więc miej się na baczności 😉
Pamiętam jak po ciąży miałam fałdy na plecach. Brzuch błyskawicznie wrócił do formy, ale na plecach nadmiar skóry potrzebował trochę więcej czasu, by wrócić na swoje miejsce. Z przodu wyglądałam ok o ile nie miałam bluzki rozjeżdżającej się na piersiach 😉 a z tyłu istna tragedia. Wtedy każdą wkładaną rzecz nauczyłam się oglądać właśnie od tyłu. Pomocne jest przy tym drugie mniejsze lusterko którym możecie swobodnie manewrować. Nie masz pod ręką lusterka? Założę się, że masz komórkę. Cyknij więc fotkę przez ramię, stojąc tyłem do dużego lustra. To nie zajmie dużo czasu, a sprawi, że poczujesz się pewniejsza siebie i zagwarantuje Ci, że nic się nie wżyna, nie opina, nie wylewa i wstydu na mieście nie będzie.
Wracając do planu.. U mnie przed obiadem pobiegane. Popołudnie również aktywne, bo spędzone z dziećmi. Wieczorem jeszcze dzień 2 pompowania pośladków, czyli 3 serie po 15. Mam nadzieję, że Wy też działacie, bo tylko działanie gwarantuje sukces. Jak zaczynałam biegać to liczył się dla mnie dystans, później kontrolowałam czas, a teraz biegam, bo lubię i dobrze mi z tym. Warto wybrać sobie taką formę aktywności, którą będziecie realizować z uśmiechem na ustach. Wpis o moim bieganiu niebawem pojawi się na blogu. bo często właśnie o początki mnie pytacie. Życzę Wam powodzenia i trzymam kciuki za konsekwentne działanie!
There are no comments
Add yours