10-dniowe oczyszczanie sprawiło, że jestem lżejsza o 2kg i węższa o 11cm łącznie w obwodach (biceps, biust, talia, pas, biodra, pupa, udo). W nagrodę mogłam dzień lub dwa jeść, co chcę, ale ze świadomością, że organizm po detoxie może różnie reagować na niezdrowe przekąski, smażone, gazowane czy słone produkty. Z dumą stwierdzam, że poza domowymi ciastkami oraz czekoladą z orzechami i karmelem trzymałam poziom. Poza tym nie wiem, jak Wy, ale ja strasznie polubiłam owocowe śniadania a że są mało wymagające i błyskawiczne to z chęcią sięgałam o poranku po wodę z cytryną i banana, czy świeże figi. Trochę mnie to zdziwiło, bo obstawiałam, że po 10 dniach będę miała co najmniej jabłkowstręt i rzucę się na paczkę chipsów 🙂
Dwa dni minęły błyskawicznie i z automatu wskoczyłam na dietę dedykowaną, która pozwoli mi zobaczyć na wadze upragnione 57,5kg jeśli tylko będę miała wystarczająco dużo silnej woli i będę konsekwentna. Wytrwać pomaga odpowiednia motywacja. każdy z nas ma inny poziom motywacji i co innego sprawia mu radość. Dla mnie może to być masaż, cheat day (popularny dzień bez diety), latte i sernik w ulubionej knajpce albo nowa kiecka. Wybrałam ostatnią opcję, dostosowując się do cytatu mojej 5-letniej córki mówiącego o tym, że „kobiety są po to, by nosić sukienki, a jak sukienki wiszą w szafie to jest im bardzo, bardzo smutno, wiesz..?”
Poniedziałek powitałam zatem w nowej kiecce i ciepłych rajtach. Sezon na dzianinowe, dresowe i wszelkie inne kiecki oficjalnie uważam za otwarty!
Ucieszyła mnie również tanita wskazując rano:
Patrząc na ten wynik aż mi wstyd, że przez pierwsze dwa dni detoxu przeklinałam Trenerkę Zdrowej Diety wielokrotnie. Jak widać kiepska ze mnie czarownica, bo Asia ma się świetnie i nawet rozpisała mi kontynuację diety uwzględniającą pięć zdrowych posiłków dziennie, dwie filiżanki zielonej herbaty i 2,5 litra wody. Śledząc bloga macie okazję podglądać moje menu. Całości nie wrzucę, bo dieta jest dedykowana, oparta na moich pomiarach, oczekiwaniach kulinarnych, dostosowana do określonego celu wagowego i treningowego. Po swoją dietę możecie się zgłosić pisząc na trenerkazdrowejdiety@gmail.com Warto też polubić Jej fanpage, bo znajdziecie tam mnóstwo inspiracji, porad i pomysłów.
Opiekę nade mną w trakcie diety sprawuje również asystentka Asi – Adriana, która jest doradcą dietetycznym i podpowiada mi, co robić, by życie na diecie było lżejsze. W ostatnim mailu przeczytałam, że warto rozpocząć dzień od wypicia szklanki ciepłej wody z sokiem z cytryny lub czterema śliwkami. Cytryna to mój odwieczny rytuał, ale ze śliwkami jeszcze nie kombinowałam. Trzeba również wypijać jedną szklankę wody mineralnej przed każdym posiłkiem. Jeśli spożywacie pięć posiłków to w ciągu dnia nazbiera Wam się tym sposobem ponad litr! O moich sposobach na picie wody przeczytacie więcej tutaj.
Poniedziałek miałam zacząć jajecznicą z pomidorami i bazylią. Przypomniałam sobie, że na stanie w kuchni mam taką małą śmieszną patelnię na którą szybko wbiłam dwa jajka, rzuciłam na nie pokrojone pomidorki koktajlowe i smażyłam wszystko pod przykryciem. Na koniec posypałam pieprzem i udekorowałam świeżą bazylią. Wyszło pięknie, pysznie i syto. Do śniadania dorzuciłam kawę. Asia uwzględniła jedną kawę ze spienionym mlekiem 0,5-1,5% w moim codziennym menu za co jestem jej niesamowicie wdzięczna, bo bywają dni, że bez kawy nie funkcjonuję i mamy z pewnością coś o tym wiedzą 😉
Jak uporam się z praniem i pocztą to zaparzę zieloną herbatę i przeglądnę Wasze liczne wpisy konkursowe. Wyników szukajcie jeszcze dziś na facebooku. Dyskretnie przypominam, że nadal trwa konkurs dla Mam w którym do wzięcia jest książka Izabeli Jagosz „Uczulona na wino”. Książki rozeszły się z drukarni jak świeże bułeczki i z tego, co widzę zbierają same pozytywne recenzje. Warto zatem zasilić jesienną bibliotekę o tę pozycję. Powodzenia!
I koniecznie dajcie znać, co Was motywuje do zmian, zdrowego jedzenia i treningów? Ściskam mocno!
There are no comments
Add yours