Biegaj z dzieckiem: recenzja Thule Urban Glide

czy wart kupić wózek do biegania jaki wybrać

Wybór wózka do biegania to nie lada wyzwanie. Z drugiej strony maluch to najlepszy motywator do codziennej aktywności. Jak łączyć przyjemne z pożytecznym, dbając o bezpieczeństwo, uwzględniając modę i wygodę? Mnie się udało sprytnie to połączyć jesienią ubiegłego roku, kiedy to nasza flota wózkowa powiększyła się o miejski jogger Thule Urban Glide. Jak wyglądała przygoda z bieganiem w towarzystwie małej Hani? Czy od razu się polubiliśmy z nowym wózkiem? Za co go kocham a co sugerowałabym udoskonalić? O tym przeczytacie w najnowszym wpisie. Liczę na to, że dacie się namówić do wspólnego biegania, bo lato tuż, tuż…

Nie masz czasu na trening? Biegaj z dzieckiem!

Dobrze czytasz. Nie za dzieckiem, a z dzieckiem, co jak się domyślasz stanowi sporą różnicę. Powrót do figury po trzeciej ciąży zajął mi zdecydowanie więcej czasu, a doba za nic w świecie nie chciała się namówić na rozciąganie tak, bym mogła wygospodarować przy aktywnej pracy zawodowej i nie mniej aktywnym życiu osobistym regularne dni i pory na trening. Długo myślałam, jak z tym sobie poradzić? Próbowałam wspólnych ćwiczeń na macie, ale te ciężko nam wychodziły, mała się błyskawicznie nudziła, marudziła, uciekała i niewiele przypominała te urocze dzieci z którymi ćwiczyły trenerki z YouTube. Jakiś taki żywszy i bardziej niezależny ten mój egzemplarz. W końcu nie od parady mówimy na nią Hanka-chuliganka.

Stanęłam zatem przed wyborem zakupu wózka do biegania. Bieganie sprawia mi niesamowitą przyjemność. Uwielbiam dźwięk butów rytmicznie lądujących na drodze, wiatr we włosach i licznik kilometrów pokazujący co raz to dłuższe dystanse. Trenowałam prawie do 6 miesiąca ciąży, więc liczyłam na to, że młoda coś z okresu płodowego pamięta i że pokocha bieganie tak, jak je lubi Zabiegana Mama. Bieganie uzależnia, poprawia ogólną kondycję i wprawia w niesamowity nastrój. Jędrniejsze uda, pośladki i płaski brzuch są przyjemnym wynikiem regularnych treningów, a wspólny czas na powietrzu i mamie i dziecku może wyjść wyłącznie na zdrowie. Bieganie z Hanią rozpoczęłam po uprzedniej konsultacji z ortopedą i pediatrą. Oboje byli zgodni w tym, że do biegania najlepiej zaprosić dziecko, które samo już stabilnie chodzi. Moja córka roczek skończyła 14 lipca, a chodzić zaczęła miesiąc później. Jesień okazała się więc idealnym momentem na rozpoczęcie przygody z bieganiem. Jak nam to wyszło? O tym poniżej…

Moje dziecko nie chce biegać!

Jakież było moje rozczarowanie, gdy Hania na starcie nie wykazała entuzjazmu do mojego pomysłu. Nakarmiłam, przewinęłam, odczekałam z 40 minut, bo wydawało mi się to rozsądne (sama nie lubię biegać bezpośrednio po posiłku), napełniłam bidon z wodą i podekscytowana ruszyłam w pole. Pogoda wyjątkowo nam sprzyjała. Szybko jednak okazało się, że półleżąca pozycja w Thule Urban Glide nie do końca odpowiadała mojej córce przyzwyczajonej już do normalnego siedzenia. Zaczęła się podnosić, wstawać i płakać. Grunt to się nie zniechęcać – pomyślałam. Wyjęłam małą z wózka i pieszo, pchając spacerówkę wróciłyśmy do domu. Ta, wyglądała na toporną, ale prowadzi się znakomicie, jest przy tym niesamowicie lekka i ma duże pompowane koła, więc nawet z dzieckiem pod pachą, wiejskie dziury nam nie straszne. Wózek posiada też obszerną i ruchomą budę z okienkiem przez które możemy podglądać malucha podczas jazdy. Dałam małej czas na oswojenie się z nową furą. Ostatecznie sama też niezbyt chętnie przesiadam się do nowego samochodu i zawsze pierwsze kilometry są dla mnie stresujące. Trening nr 2 był zwykłym spacerem podczas którego mała z zapasem chrupek podziwiała kotki, pieski i kury sąsiadów. Tym sposobem pierwsze sto kilometrów zrobiłyśmy jeżdżąc, aby Hanka przyzwyczaiła się do siedzenia w wózku i nie protestowała, gdy mama nabierze tempa. Myślę, że to była rozsądna decyzja, bo po około tygodniu córka chętnie sama wskakiwała do wózka, bez problemu dawała unieruchomić się pasami a ja mogłam rozpocząć prawdziwe bieganie z wózkiem.

Podczas tej że tak nazwę adaptacji odkryłam również inne zalety wózka. Okazało się, że oparcie można regulować nawet do wygodnej pozycji prawie leżącej, regulowana jest również rączka a przednie koło ma możliwość blokady. To szalenie ważne, bo biegając z dzieckiem zawsze musimy unieruchomić przednie koło, zaś spacerując i wykonując różne manewry między sklepowymi półkami docenimy jego skrętność. Wózek ten sprawdzi się również jako model miejski.

Gdzie ta forma?

Pierwszy trening szybko zweryfikował formę matki, a raczej mocno zaakcentował jej brak. Okazało się, że przerwa w bieganiu nie do końca mi sprzyjała, do tego samo bieganie jest już sporym wysiłkiem dla organizmu, więc bieganie z wózkiem to wyższa i nie najprostsza, ale spokojnie do opanowania szkoła jazdy. Na starcie uprawiałyśmy więc marszobiegi tak długo aż przyzwyczaiłam się zarówno do wózka jak i tempa, pokonując dystans kilku kilometrów bez przerwy. Treningi zaczęły sprawiać przyjemność również Hance, a jej uśmiechnięta buzia dodawała mi skrzydeł. Wspólne bieganie weszło na wyższy poziom, a my zaczęłyśmy łączyć przyjemne z pożytecznym. A wtedy nastała zima…

Wózek do biegania Thule Urban Glide

W styczniu wózek okazał się trudniejszy w prowadzeniu, temperatury dość mocno zjeżdżały poniżej zera i znów trzeba było zwolnić tempo. Zimą zdecydowanie więcej spacerujemy, ale na potrzeby rzetelnej recenzji przetestowałam go i na lodzie i na śniegu, którego we Wrocławiu było w tym roku jak na lekarstwo. Idealnie sprawdził się zarówno na prostym chodniku, jak i wiejskiej wyboistej drodze, w polu i w lesie. Obserwując nasze poczynania na instagramie i relacje z treningów często pytałyście mnie o to, czy Hania nie marznie. Gwarantuję Wam, że gdyby choć przez moment poczuła dyskomfort głośno i skutecznie by mnie o tym poinformowała, bo choć zasób słownictwa ma jeszcze ubogi to alarm włącza wyjątkowo głośny 🙂 O jej temperaturę dba śpiworek z warstwą teflonu Alvi kupiony w lokalnym sklepie 3kiwi.

 

Sam wózek poza tym, że w porównaniu do innych spacerówek do biegania prezentuje się nadzwyczaj przyjemnie dla oka, jest również szalenie bezpieczny. Pasy zapina i odpina się ekspresowo, a dziecko jest właściwie zabezpieczone przed ewentualnym upadkiem, czy wypadnięciem ze spacerówki podczas treningu. Podoba mi się także jego dynamiczność, design, perfekcyjnie wykończone detale i fakt, że sprawdza się bez zarzutu. Do tego jest nieprzyzwoicie lekki. Serio! Myślałam, że prowadzenie go będzie trudniejsze, a tymczasem wystarczy lekki podmuch wiatru i on w zasadzie sam jedzie, dlatego podczas postoju należy pamiętać o używaniu hamulca. Thule Urban Glide posiada hamulec nożny do którego mamy łatwy dostęp. Treningi z jego udziałem są prawdziwą przyjemnością. Minusem może być piankowa rączka, chociaż skórzana mogłaby się z kolei ślizgać, więc zakładam, że mądre głowy projektując sprzęt celowo użyły pianki.

Formuła wózka jest prosta, koła odpinamy jednym klikiem i również jednym klikiem jesteśmy w stanie bez problemu wózek złożyć. Dla mnie to szalenie istotne, ponieważ mam mały bagażnik, więc zawsze zwracam uwagę na gabaryty i możliwości składania się wózków.

Warto również wspomnieć, że do wózka można dokupić gondolę, adapter do fotelika samochodowego oraz wiele dodatkowych akcesoriów.

Warto również zaznaczyć, że na rynku pojawił się już odświeżony model Thule Urban Glide 2

Nowości w Thule Urban Glide 2

Jako kobieta, która kocha kolor czarny od razu zauważyłam nowości estetyczne. Urban Glide 2 można zamówić w wersji Black on Black, czyli czarna tapicerka na czarnym stelażu. Boska! Przyznam, że od razu skradła moje serce. Z elementów technicznych producent zainwestował w nowy hamulec bębnowy – zintegrowany ręczny hamulec typu twist, który zapewnia większe bezpieczeństwo i kontrolę hamowania w pagórkowatym terenie i podczas biegu. Dodano również boczne okienka  wentylacyjne w rozkładanym daszku, wzmocniona została ochrona przed promieniowaniem UV (UPF 50+), odblasków doczekały się także obręcze kół. Nowy wózek będzie się automatycznie blokował w pozycji złożonej, da Wam możliwość zamontowania dodatkowego uchwytu dla dziecka, rozszerzone również zostało montowanie fotelików samochodowych za pomocą adapterów. Poza dostępnymi w naszej wersji uniwersalnymi, doszły również dedykowane do fotelików Maxi Cosi i Chicco. Nowy model w mojej ocenie prezentuje się olśniewająco!

Podsumowanie

Thule Urban Glide będzie znakomitym wyborem dla aktywnych rodzin, również tych dla których bieganie jest istotnym elementem życia. Pozwoli Wam na pokonywanie wielu kilometrów w najmilszym towarzystwie pod słońcem i odrzuci wymówki, że mama małego dziecka nie może biegać, bo trudno jej wygospodarować idealny moment na trening. Wspólny czas, również ten podczas biegania jest szalenie ważny dla łączącej Was z dzieckiem więzi. Nie ma też bardziej efektywnego zachęcenia dzieci do sportu niż pokazanie im, że sami go uprawiamy, czerpiąc z tego niesamowitą przyjemność. Bądźmy zatem wzorem i inspiracją.

P.S. Z uwagi na pojawienie się nowego modelu wózek do biegania, który my mieliśmy okazję testować przez ostatnie kilka miesięcy możecie teraz kupić w super cenach. Podpowiadam, że warto!

Ciekawa jestem na jakie wspólne treningi Wy się najczęściej decydujecie i jak często oglądacie w swojej okolicy biegające mamy?

Video relację z naszego biegania możecie zobaczyć tutaj:

Uprzedzając pytania, bo tych już po pokazaniu pierwszych zdjęć w kanałach społecznościowych otrzymałam mnóstwo. Fantastyczne legginsy mamy i czapa do kompletu są polskiej firmy okuaku – klik!, kurtka soft shel z Lidla, a buty są mojej ulubionej marki asics.

 

 

 



There are 4 comments

Add yours
  1. MoniM

    Super recenzja! Zwłaszcza dlatego, ze właśnie ten wózek jest nr 1 na naszej liście ewentualnego zakupu 🙂 czy mogłabyś szerzej napisać, dlaczego najlepiej biegac dopiero z chodzącym dziecięciem?

    • Elwira

      Jedni piszą, że ze stabilnie siedzącym a nasz ortopeda i pediatra sugerowali chodzące. Chodzi o rozwój kręgosłupa u maluszka, wózek niby ma doskonałą amortyzację, ale lepiej dmuchać na zimne i skoro dwóch zaufanych lekarzy doradzało poczekać to czekaliśmy 🙂 zawsze możesz to skonsultować u własnego.

  2. KliSZe

    Szkoda, że kąt podparcia dziecka jest leżący. Przekłada się to na praktycznie non-stop podnoszenie głowy, co przy szybszym tempie po ścieżkach nie-asfaltowych jest dramatem !


Dodaj komentarz