Jak się chronić przed kleszczami w szczytowym okresie ich aktywności? (TERAZ!)

sio zołolek pły na kleszcze komary owady mrówki

Im cieplej tym przyjemniej i automatycznie więcej czasu spędzamy na świeżym powietrzu, co oczywiście jest szalenie ważne dla naszego zdrowia, samopoczucia oraz prawidłowego rozwoju naszych dzieci. Okres wiosna-jesień jest jednak zdradliwy, ponieważ aż dwukrotnie jesteśmy wówczas narażeni na atak owadów, w tym szczególnie niebezpiecznych pajęczaków z podgromady roztoczy – kleszczy. Jako świadoma mama wiem, że zamieszkują one nie tylko lasy, drzewa i łąki, ale wyjątkowo bardzo sprzyja im środowisko roślinne będące ciepłym i wilgotnym. Atakowani przez kleszcze jesteśmy także w parkach, ogrodach botanicznych, czy podczas spaceru po łące. Jak skutecznie się przed nimi bronić? W jaki sposób możemy ochronić przed atakiem kleszczy, komarów, meszków, mrówek i innych owadów nasze dzieci? Których metod użyć, by skutecznie odeprzeć atak? Czy mamy w tej walce jakiekolwiek szanse, czy jesteśmy raczej definitywnie skazani na porażkę? Ostatecznie: dlaczego wielu dorosłych tak bardzo skupia się, by smarować dzieci kremem z filtrem, zaaplikować żel lub spray na owady, zawiesić im czosnek na szyi i założyć czapeczkę, a o sobie na polu walki zwyczajnie zapomina? Których miejsc lepiej unikać, by nie igrać z losem i w jakim stopniu wybawieniem w tej kwestii są dla nas szczepionki?

Zapalenie mózgu: pieluszkowe i odkleszczowe

Tak to już w życiu bywa, że my matki bardzo często nadgorliwie i z olbrzymim zaangażowaniem obsługujemy całodobowo nasze dzieci, a siebie same stawiamy na końcu. Już od pierwszych chwil po porodzie cała atencja należy do noszącego pieluszkę króla bądź królowej, na nich się skupia uwaga lekarzy, rodziny, przyjaciół, konsultantki laktacyjnej i położnej. Nam przypada zaś drugoplanowa rola składające się z regularnego karmienia, przewijania, noszenia, wożenia i śpiewania do snu. Nim się obejrzymy, zapominamy jak smakują nasze ulubione potrawy, ponieważ karmiąc piersią obawiamy się ich spożywać, zapominamy jak tuszuje się rzęsy i chodzi w szpilkach, za to namiętnie puszczamy muzykę klasyczną i dekorujemy dom czarno-białymi obrazkami. Nasz dom przypomina pobojowisko, książki które dotąd kochałyśmy pokryte są grubą warstwą kurzu, a w serialu przynoszącym nam tyle radości dawno zgubiłyśmy wątek. Nie pamiętamy jak smakuje kawa z przyjaciółką, obcy jest nam repertuar kina, bo w zastępstwie mamy teraz encyklopedię rozwoju dziecka, kalendarz szczepień i analizę siatek centylowych. Jeśli znacie ten stan to oznacza, że dopadło Was pieluszkowe zapalenie mózgu. Dobra wiadomość jest taka, że w większości przypadków ono mija i w gruncie rzeczy jest niegroźne dla organizmu w przeciwieństwie do odkleszczowego zapalenia mózgu, będącego jedyną chorobą przenoszoną przez kleszcze przed którą jesteśmy w stanie się zaszczepić. Na inne powikłania i choroby nie wynaleziono jeszcze skutecznego leku, stąd tak duży nacisk stawia się na działania prewencyjne, czyli te chroniące nas przed atakami a nie leczące ich groźnych dla życia i zdrowia ludzkiego skutków.

Jak więc skutecznie chronić się przed kleszczami?

Zacznijmy od ustalenia, że kleszcze najbardziej aktywne są w ciągu dnia i najłatwiej spotkać je w ciepłych i wilgotnych miejscach, porośniętych sięgającą nam po klatki piersiowe roślinnością. Pierwszy szczyt aktywności tych pajęczaków przypada na okres od majówki i trwa do połowy sierpnia. Drugi zaś notujemy we wrześniu. Nie chcę Was namawiać do unikania aktywności w tym czasie, ale warto wiedzieć, że zmniejszymy ryzyko ataku spacerując w granicach południa, ponieważ największa aktywność kleszczy przypada na godziny poranne (ok. 8:00) i później wznawia się od 15:00 do późnych godzin wieczornych.

W odpieraniu ataków dużą rolę odgrywa nasz strój. Zaczynając od okrycia głowy, na skarpetach i długich spodniach kończąc. W miarę możliwości ubierajmy siebie i dzieci w bluzki z długim rękawem i długie spodnie/legginsy, które po powrocie z miejsc szczególnie sprzyjających krwiopijcom należy zdjąć, by dokładnie obejrzeć, kontrolując przy tym także całe ciało.

Najbardziej narażone na ukąszenia są dzieci z uwagi na to, że ich skóra w całości jest delikatna i cienka. Poszukując kleszczy na ciele ludzi dorosłych szczególną uwagę skupmy na pachach, pachwinach, fałdach skórnych, miejscach za uszami, chociaż nikt nie da nam gwarancji, że kleszcz nie ugryzie w zupełnie innym miejscu. Zachowując czujność oglądajmy się zatem całościowo.

Drugim elementem walki może okazać się kolor. Im jaśniejsze i bardziej jednolite jest nasze ubranie tym łatwiej będzie zauważyć na nim kleszcza. Naturalnie też, że im gładsze i ze śliskiego materiału, tym krwiopijcy gorzej się na nim utrzymać.

Jako mama do walki z kleszczami zaprosiłam jeszcze płyn na bazie naturalnych olejków eterycznych – SIO Natural. To polski, łagodny produkt nie zawierający substancji biobójczych, dlatego można go stosować już u dzieci powyżej 1. miesiąca życia. Płyn efektywnie nawilża skórę, a olejki zapachowe, które na nas działają chłodząco i aromaterapeutycznie, są dla odmiany wyjątkowo nieprzyjemną kompozycją zapachową dla owadów. W efekcie mamy skuteczną ochronę za nieduże pieniądze, ponieważ za 100ml płynu zapłacimy ok. 10zł, a kupimy go w większości polskich aptek.

W rodzinie produktów SIO znajdziecie również drugi, można powiedzieć kompatybilny produkt – żel po ukąszeniu SIO. Ten przynosi ulgę łagodząc obrzęk, wspiera regenerację skóry i działa antyświądowo.  W jego składzie znajdziecie mentol, wyciąg z rumianku oraz prowitaminę B5, czyli popularny Pantenol. Nie rozstajemy się z nim odkąd mój syn został ofiarą osy. Do dziś wracając do tej sytuacji mam dreszcze, którym towarzyszy szybsze kołatanie serca. 5-letni wówczas turysta wybrał się do Krakowa, by pod opieką rodziców odwiedzić Smoka Wawelskiego. Mieliśmy za sobą już sporo kilometrów, gdy nagle zaczął skakać, wrzeszczeć, omal nie wpadając pod samochów. Kompletnie nie wiedzieliśmy, co się dzieje i z trudem udało nam się z niego wydusić, że czuje ból w okolicy dłoni. Powszechnie wiadomo, że faceci z błahego powodu nie płaczą, więc jako mama zostałam błyskawicznie przekonana, że tym razem stała się prawdziwa tragedia. Znacie to? No to teraz domalujcie sobie jeszcze spęd ludzi, my w pośpiechu szukający apteki z włączonym google maps w komórkach, młody słyszalny jak zakładam na całym krakowskim rynku, zdezorientowana Lenka, wtórująca starszemu bratu Hania w wózku, wypisz wymaluj rodzina patologiczna 😉 I nagle wyrasta przed nami apteka, a w okienku za szybą pojawia się farmaceutka, która niczym w bajce ratuje nas z opresji sprzedając właśnie SIO żel. Udało jej się nawet przekonać bohatera, aby dał go sobie zaaplikować. Wszak nie od dziś wiadomo, że to magiczny produkt, który odczaruje ukąszone miejsce i rączka przestanie boleć. Tak też się stało i teraz nie ma wycieczki bez żelu SIO w maminej torbie lub plecaku dzieci, także szczerze polecam wracając myślami tym razem do mojego dzieciństwa.

Tłuszczem go! … czyli obalam mity mojego dzieciństwa

Pamiętam, jak dawniej (jakkolwiek to brzmi) wmawiano mi, że kleszcze można spotkać jedynie w lesie, a po ukąszeniu najlepiej posmarować delikwenta tłuszczem, bo wówczas w obawie przed uduszeniem sam wyjdzie. Dziś już wiem, że jest to absolutną bzdurą i postępując w ten sposób sprawiamy, że kleszcz może zwymiotować przekazując nam do krwioobiegu patogeny, które ma w jelitach i śliniakach. Nigdy więc tego nie praktykujcie. Podpowiem Wam o wiele bezpieczniejsze rozwiązanie.

Co zatem robić w przypadku, gdy padniemy ofiarą kleszcza?

Przyznam, że dla mnie najrozsądniejsze jest wtedy jak najszybsze pojawienie się u lekarza, który udzieli nam profesjonalnej pomocy, usunie go, zdezynfekuje ranę i zaleci obserwację, ewentualnie leki. Szalenie istotna jest w tym przypadku błyskawiczna reakcja i późniejsza obserwacja miejsca po ukąszeniu. Jeśli wystąpi zaczerwienienie, gorączka, objawy przypominające grypę czy w okresie 6 miesięcy po ukąszeniu dopadnie nas jakakolwiek inna choroba, należy niezwłocznie, ponownie skonsultować się z lekarzem. Tego typu objawy mogą świadczyć o boreliozie bądź też odkleszczowym zapaleniu mózgu.

Dajcie znać, jak Wy chronicie dzieci przed atakiem kleszczy? Nie zapominajcie też zatroszczyć się o siebie i kudłatych, czworonożnych członków Waszej rodziny. O tym jak zabezpieczamy naszego psa napiszę Wam osobny artykuł.

 

 

 

 



There are 28 comments

Add yours
  1. Martuszka

    Temat bardzo na czasie. I bardzo wazny. Ja wyciąganie kleszcze u mojego 3letniego synka mam juz za soba. Bylam wsciekla na siebie ze nie mam nic w domu, co sluzy wlasnie do tego. Na drugi dzien zameldowalam sie w aptece po „sprzet” z zamrazaczem – specialnie do kleszczy. Na drugi dzien juz uzywalam ponownie tym razem u meza. Co najgorsze obaj musieli zlapac to dziadostwo w naszym ogrodzie. Na jesien planujemy wszystko spryskac przeciw kleszczom. I na wiosne ponowic zabieg.

  2. Kasia Hartung

    Temat jest dobrze znany. Sama nigdy nie miałam kleszcza, ale organizuje obozy młodzieżowe w lesie i zdarzały się przypadki, że musiałam usuwać kleszcze. Niestety nadal wiele osób uważa, że najwięcej tych pajęczakow jest w lasach, a niestety i na chodnikach, w centrach miast czy na ulicach można jest złapać.

  3. Aneta Ciurkot

    Nie słyszałam o SIO. My mamy lasek tuz za ogrodzeniem. Kleszcze to nasza zmora. W ostatnich dniach dzieci miały po 2 :/ . Ja sama w zeszłym roku miałam ich okolo 20.

  4. Agnieszka/Agumama

    Ja też pamiętam te mrożące krew w żyłach metody usuwania kleszcza z czasów, gdy byłam dzieckiem.
    Z tym, że wtedy albo kleszcze nie były jeszcze tak przebadane, jak dziś albo po prostu nie przenosiły tylu chorób np o boleriozie mówi się stosunkowo od niedawna.
    Najlepiej chronić za wczasu aniżeli się potem martwić.

  5. Aldona Zakrzewska

    Często jeździłam na spływy kajakowe, przy okazji penetrowaliśmy często mocno zakleszczone rejony. Pamiętam, jak na pewnym biwaku wyciagnęłam z koleżanki kilkanaście kleszczy! I jakoś nikt nie zachorował. Może kiedyś kleszcze były mniej zjadliwe? A może po prostu mieliśmy szczęście 😉

  6. Aldona Zakrzewska

    Pamiętam, jak na jednym z biwaków na spływie kajakowym wyciągnęłam z koleżanki kilkanaście kleszczy! I jakoś nikt nie zachorował. Może kiedyś kleszcze były mniej zjadliwe? A może po prostu mieliśmy szczęście? 😉

  7. Magda

    Teraz kleszczy jest pełno, dosłownie są wszędzie. Nie ruszam się się gdzieś do lasu bez pryskania. Trzeba naprawdę bardzo uważać. Jeszcze mnie żaden kleszcz nie ugryzł, ale jestem bardzo ostrożna.


Dodaj komentarz