KONKURS: Gimnastyka języka

nk1

Nasze starsze dziecko swoją karierę przedszkolną zaczęło w państwowym przedszkolu na wsi. Pech chciał, że trafiła do grupy prowadzonej przez starszą panią po wylewie, która niewyraźnie mówiła i specyficznie przeciągała sylaby. Sama musiałam się nieźle skoncentrować, by ją zrozumieć. Fakt, że to dla mnie skandal przemilczę. Nie trudno się jednak domyśleć, że przebywając pięć razy w tygodniu po sześć godzin w towarzystwie owej pani, Lena dostała wady logopedycznej nabytej. Trzyletnie maluchy uczą się dopiero mówić i ćwiczyć aparat mowy, dlatego bardzo istotne jest, by miały właściwe wzorce i by poświęcić nauce mówienia odpowiednią ilość czasu, szczególnie, gdy dziecko ma predyspozycje np. do seplenienia. Trzeba mieć na uwadze, że w konsekwencji dziecko tak pisze i czyta, jak mówi. Warto zatem o kwestię poprawnej wymowy zadbać już od najmłodszych lat. My zmieniliśmy przedszkole, a w nowym Lenka szybko wskoczyła pod skrzydła Pani Irminki – logopedy.

Fakt, że wyślemy pociechę do logopedy niewiele da, jeśli jego pracy nie będziemy kontynuować w domu. Logopeda się nagimnastykuje i nauczy dziecko poprawnej wymowy, młode to opanuje i ucieszy się, jeśli wyda poprawny dźwięk, ale zanim on naturalnie wskoczy do języka potocznego konieczne są ćwiczenia.

Pierwszy nasz zestaw w ramach zadania domowego dotyczył „f”. Zanim doszliśmy do fa, fe, fi, fo, fu itd. była instrukcja mówiąca o tym, co zrobić aby Lenka potrafiła to nieszczęsne „f” z siebie wydobyć, bo wówczas zamiast frytek mieliśmy hrytki itd.

Aby poprawnie wymówić „f” należy;

  • przygryzać dolną wargę górnymi zębami
  • „czesać” dolną wargę górnymi zębami
  • położyć górne zęby na dolnej wardze i dmuchnąć fffff a później wwwww.

Dostaliśmy również wierszyk o Felku kupującym kartofelki, który miał za zadanie zdobytą wiedzę utrwalić. Ćwiczenia wymagały 10 minut dziennie i można je było wykonywać dosłownie wszędzie, nawet podczas jazdy samochodem z czy do przedszkola. Ćwiczyłyśmy zatem sumiennie i po wakacjach ze łzami w oczach przeczytałam komentarz od logopedy, że Lena zrobiła olbrzymie postępy w zakresie wymawiania „f” 🙂 Pobiegłam wówczas na konsultacje zapytać, co i jak jeszcze możemy ćwiczyć. Usłyszałam, że warto ćwiczyć wszystko, w różnych kombinacjach i najlepiej przez zabawę, aby dziecka nie zniechęcić. Zaczęłam szperać w internecie i tym sposobem trafiłam na wydawnictwo „Nasza Księgarnia” oferujące rewelacyjne książki i zestawy ćwiczeń logopedycznych. Błyskawicznie nawiązałam z nimi współpracę, a przy okazji wynegocjowałam również książki dla moich Czytelników, którymi się z Wami podzielę.

Jeśli zaglądaliście do mnie w ciągu ostatniego tygodnia to wiecie, że jestem na diecie oczyszczającej. W związku z tym potwornie chce mi się czekolady. Jakież było moje zdziwienie, gdy otworzyłam przesyłkę, wzięłam w ręce pierwszą książkę a tam.. tadam! No książka nie tylko dla dzieciaków, ale i dla mnie 🙂

nk2Świetne są tu również porady dla rodziców, bardzo pomocne w domowych ćwiczeniach.

nk3Jestem przekonana, że z takim zestawem nie połamiemy języka, a Lena w przyjemny sposób opanuje pozostałe głoski z którymi ma problem. Pełnych recenzji książek doczekacie się również na blogu w najbliższym czasie. Póki co ćwiczy mama, ćwiczy tato, ćwiczy brat, cała rodzina się gimnastykuje i korzysta. Skorzystajcie zatem i Wy!

Aby otrzymać jedną z przedstawionych powyżej książek należy:

1. Polubić fanpage sponsora: Wydawnictwo Nasza Księgarnia i mój

2. Napisać w komentarzu na blogu pod tym postem, jakich śmiesznych słów, które tylko najbliższa rodzina potrafi rozszyfrować używają Wasze dzieci? Możecie napisać związaną z tym zabawną historię, chętnie się z Wami pouśmiecham 🙂

Na Wasze zgłoszenia czekam do niedzieli 27.09.2015r. a wyniki ogłoszę dzień później. Trzy przedstawione książki z radością znajdą nowych właścicieli i dadzą im mnóstwo radości.

Powodzenia!

nk4



There are 40 comments

Add yours
  1. Patrycja

    No i odpadamy na starcie… Syn ma 2,5 r i dopiero jest na etapie naśladowania odgłosów zwierzątek 😉 Bardzo ciężko „idzie” mu mowa ( o ile można ją tak nazwać ) wybieramy się do logopedy, książeczka bardzo fajna, szkoda..

  2. Karolina B.

    Młodsza córka próbowała wymusić coś płaczem nagle staje obok niej straszy brat i mówi: Natula uspokój sie, bo wyjdziesz kropnieć opka (koniec kropka).

  3. Aga K

    „Fiś”, Jasiu pobiegł na 2 piętro w domu wczasowym, światło było zgaszone.On się wystraszył.Słyszę Jasia jak krzyczy- Mama gdzie jesteś ja tu zaraz dostanę Fiś:) to chyba efekt pobytu u babci:))

  4. Michalina Bowden

    Uwielbiam jak mój synek (4 latka) zamiast „powąchaj” mówi: „pomachnij”. A taka książeczka bardzo nam by się przydała, codziennie walczę z tym aby poprawnie mówił po polsku (mieszkamy za granicą, tata nie mówi po Polsku i synek przed wakacjami „wyrósł” z polskiego przedszkola).

  5. Mama Julisi

    Julisia (2 lata)
    Ja: co robicie w żłobku?
    J: Babisie
    Ja: Robiliście baby z piasku ?
    J: nie nie nie babisie
    Dopiero Pani uświadomiła mnie że babisie znaczy bawimy się 😀

  6. Anita Walczyk

    Milenka niecałe dwa latka i jej najbardziej wymyślonym słowem są „paciki” co nie wiedzieć czemu znaczy skarpetki. Nie domyśliłabym się znaczenia gdyby nie fakt, że wymawiając to słowo pokazywała na nóżki.

  7. magdalena

    Moje dziecie w postaci 3,5 letniej córki, w sezonie wiosenno-letnim używało bardzo często hulajnogi. A proponowało nam wyjście pytaniem: „Pójdziemy pojeździć na fujajnhodze?” Zawsze nas to rozbrajało i nie potrafiliśmy odmówić.

  8. Magdalena

    Witam, mój syn 2.9 mówi dużo. Twarde negocjacje (ale pod warunkiem, że jedna) i cięte riposty (Tymek choć się pobawić. Nie mogę przecież płaczę, nie widzisz?). Z jego własnego slowotworstwa zostały mu tylko „pąśki” czyli spodnie. Do tego nagminne jest tworzenie logicznych czasowników w typie „młotkować” czy „nożyczkować”.

  9. Ewelina

    Oliwier ma 4 lata. Podczas wakacji chętnie wychodził „na dut” (na dwór) i zajadał „kubaske z gila”. Ostatnio jest zafascynowany „tranmolers” (transformers) i nuci pod nosem „łopa skans” (łopa Gangam style). Potrafi już sam nalać sobie „sokiem z wodą”. 😉 Ostatnio opowiadając wrażenia z przedszkola zdradził iż kolega „zwymiótł” bo zupa była niesmaczna. Uwielbiam łamigłówki mojego synka! Pozdrawiam! Mama z Długołęki. 😉

  10. mamusia87 ;)

    Natalka ma już 5 lat ale gdy była 2-latką wszystko jadła z PEPUCIEM (keczupem) tak się nam to spodobało ,że do dzisiaj w naszym domu jemy PEPUĆ. Z kolei nasz 17 miesięczny Jaś robi Kuke (kupę) , a określenie TITI dotyczy picia i smoczka więc metodą prób i błędów zgadujemy o co w danym momencie mu chodzi.

    A tak na marginesie powiem, że moja ciocia jako dziecko pływała SKRĘTEM (który tak na prawdę był OKRĘTEM 😉 )

  11. Karolina

    Mój syn dość późno zaczął mówić, bo około 4 roku życia (na daną chwilę buzia mu się nie zamyka…). Miał ciekawy okres w wypowiadaniu swoich „dziwolągów”. Używał słów: „Nicha jaha” co oznaczało „nie ma”. Do kompletu dodawał np kiedy chciał jeszcze dokładkę „Nicha jaha nicha tu” co oznaczało „Nie mam już nic. Wszystko zjadłem, chcę dokładkę”. Do dnia dzisiejszego podczas rodzinnych spotkań i wspominek poruszany jest temat nowatorskiego języka i do wypowiedzi syna została dodana cześć którą wymyśliła już rodzina, i brzmi ona: „Nicha jaha nicha tu, nicha jaha ni hu hu” 😉

  12. Aga K

    no dobra wyzwanie:) Jak Wasze dzieci – mówiące, mówią : śrubokręt 🙂 bo moje nie potrafi a ja, mówiłam śrubołokręt, i co tej pory pamiętam jak moje siostry umierały ze śmiechu.

  13. mamamonia.blog.pl

    Witam:) U nas też córcia ma mały problem z mową. W styczniu skończy 3 lata, więc myślę, że warto już zacząć z nią intensywnie pracować. Przydałyby się nam takie genialne książki. A co do śmiesznych słów jest ich mnóstwo. Ze względu, że spędzam z nią dużo czasu to wiem o co chodzi ale mąż czasami ma duuuże zagwozdki do rozwiązania.

    Julcia woła do taty : Tato, tato dupy!
    Tata na to: Julcia jakie dupy, nie ładnie tak mówić
    Julcia już zła: Tato dupy!

    (a ja siedzę na łóżku i uśmiecham się od ucha do ucha bo Julcia chciała ubrać po prostu buty 😀 )

    Kepucz – keczup 🙂
    Kunga – królik
    dziunka – dziękuję
    duda – pociąg

    i tak uzbierałby się nowy słownik 🙂

  14. ula

    Filip ma skończone 3 latka mówić zaczął dość późno wiec teraz nadrabia i czasami jest dość komicznie. Np, gogo (księżyc),tapcia jucha ( babcia Lusia), Mąż ma na imię Mariusz sprawiało mu to wielką trudność więc mówił mniamni, edes (sedes), juju (jutro), A jeśli juz nie wiem jak coś powiedzieć to mówi „buzia mała”

  15. Iwona

    Moja córeczka 3 letnia z uśmiechem na ustach opowiadała, że pani w przedszkolu czytała im ciekawa bajkę o Kurewnie Ścieżce….. I zupełnie nie zrozumiała dlaczego ryknęłam głośnym śmiechem 🙂 , ale dodać muszę, że moja Julka jest mistrzynią przekręcania słów i tak: kosz na bieliznę to jest kosz na brudziznę (w sumie logiczne 🙂 ), hulajnoga to hamujnoga 🙂 , a jak pewnego razu poprosiłam ją żeby przyniosła mi tenisówki, to zapytała: mamusiu, które nisówki???, a biedronka (nie wiadomo zupełnie dlaczego????) to jest po prostu mamocha!
    Oj mamy wesoło w domu…. 🙂

  16. Iza Damsé

    Polka ma prawie 3,5 roku i mówi coraz wyraźniej, ale nadal zdarzają jej się wpadki. Jeszcze niedawno zamiast Kuba mówiła „Buka”, a zamiast szukam- „kusiam”. Teraz ma problem z końcówkami i mówi: wstawamy, jechamy.

    Najtrudniej zrozumieć dziecko półśpiące 🙂
    Przenoszę ją, śpiącą już, z kanapy do łóżka. Coś mamrocze, całkiem śpiąca, z zamkniętymi oczami…
    Polka: Mama, aska ie lecka
    MP: O co chodzi?
    Polka: Mama, aska ie lecka
    MP: Nie rozmumiem
    I tak kilka razy
    Polka: Mama głaskaj mnie po pleckach!
    Nawet jak śpi wydaje rozkazy. Co za księżniczka. Na własnej piersi wyhodowane 🙂

  17. Agnieszka

    Moj syn ma 3 latka i uwielbia kepczap (ketchup) oraz kiakory (traktory). Sama mialam problemy z wymowa i do dzis pamietam moj specjalny zeszycik z wierszykami i cwiczeniami od logopedy i ba nadal go mam 😊. Super sprawa ale z wlasnego doswiadczenia wiem ze wymowe trzeba cwiczyc cale zycie nie tylko za mlodu 😉. Pozdrawiam.

  18. Toczka

    Moja Tosia ma w tej chwili ledwie 1,5 roku, a już gada jak najęta i powoli zaczyna tworzyć pierwsze, proste zdania. Z przyjemnością zatem możemy wziąć udział w konkursie, ponieważ mamy na koncie już kilka śmiesznych sytuacji z różnymi dziwactwami słownymi. Na początek urocze słówka: mok (na smoczek), jasiećka (łyżeczka), siwka (śliwka), siąsecka (książeczka). I na koniec urocza historyjka, zrobiłam bowiem Tosi małą zabawę w smakowanie koloru zielonego, dostała na deseczce mnóstwo zielonych smakołyków: paprykę, limonkę, awokado, gruszkę, kiwi, winogrono, ogórka kiszonego. Popróbowała wszystkiego, a najbardziej smakowało jej winogrono zagryzane kiszonym ogórkiem 😉 Na koniec zapytałam ją, czy jej smakowało, odparła że tak, a co by teraz zjadła? Odpowiedź padła błyskawicznie „makalona!”. Śmiechłyśmy z moją mamą jak dzikie norki, uznając że dziecko podsumowało smakowanie zielonego wielkim smakiem na makaron. Dzień później dziecko z werwą powtarzało, że chce „makalona! makalona!” pokazując na miskę z owocami. Nieco skonsternowana dałam jej ową miskę, żeby pokazała o co jej chodzi. Wskazała na winogron… I tak dowiedziałam się, że „makalona” to winogrona 😀

  19. Drimmah

    Mój synek jako 2,5 latek był bardzo trudny do rozszyfrowania. Najtrudniejszym słowem był : flokeng. sporo czasu mi zajęło odgadnięcie prawidłowego znaczenia, a jest to nic innego jak śrubokręt. Dziś straszy syn ma 3,5 roku i porozumiewamy się już o wiele szybciej, mucha Fefe też nam w tym pomaga. Za to najśmieszniejsza sytuacja przytrafiła sie mojemu mężowi, gdy spacerował ze straszym synkiem. „Tata, patrz, bydle!” i jego mała rączka zakończona palcem wskazującym wymierzona została w kierunku jakiegoś mężczyzny. Mój mąż poczerwieniał ze wstydu, a synek wciąż krzyczał: Bydle, ale bydle! No cóż, obaj panowie nie mogli wiedzieć , że chodziło o BADYLE leżące na trawniku 🙂

  20. Sylwia M.

    Starsza córka na różnych etapach: (Aktualny temat:) „koczeladka” czyli czekoladka, szma zamiast msza, szmyce zamiast mszyce. Najbardziej jednak bawiło rodzinę, że córka na pytanie jakie chipsy smakują jej najbardziej odpowiadała, że „betonowe”. Wielokrotnie pytano:) Kiedy tylko trafnie zinterpretowała uśmieszki kolejnych osob zmieniła zdanie. Rozczarowanie było duże bo ” paplykowe” to już nic śmiesznego… A mala córka dopiero startuje – jesteśmy na etapie „jaja” zamiast lala (wiec książeczki się przydadzą).

  21. Agata

    Syn (17 miesięcy) lubi biedronki, zna je głównie z książeczek. W naszej kuchni na stole często stoi butelka z biedronką na etykiecie i syn ją uparcie wskazywał dając znak, że coś chce, więc ja odpowiadałam : „chcesz pić, nalać ci?”, albo tylko „Nalać”? Jak się później okazało pokazywał owada na butelce, a na biedronkę zaczął mówić LALAĆ 🙂 Ma ciągle problem z niedomykającą się buzią, mistrzem mowy nie jest, ale pracujemy i jeszcze będzie, a książeczka na pewno pomoże:)

  22. Gra Żyna

    Moja córcia (14,5 miesiąca) ostatnio jest zafascynowana słowem „księżyc” i za każdym razem, gdy widzi go na obrazku lub na niebie jestem z przejęciem informowana: „Mama tam ksieniec… ksieniec tam…mama, ksieniec…” W jej słowniku występuje również słowo „baban” i w zależności od kontekstu znaczy „banan” lub „bałwan”.

  23. Dominika Dutka

    Mój syn ma 3 lata i np mówi kafajor czyli kalafior, kepucz to keczup oraz całkiem dziwne kafifel to u niego to kaloryfer. Jak widzi biedronkę to dla niego to bedonka 🙂 Ogólnie ma problemy z „r” no i dobre ćwiczenia na pewno się przydadzą.

  24. Rakola

    MAMALIDA to słowo-pułapka rozśmieszało nas przez prawie pół roku w wykonaniu mojej starszej córci 🙂 Często bawimy się w taką grę: ja lub mąż mówimy słowa, a córeczki je powtarzają 🙂 MAMALIDA oznaczało PIRAMIDĘ i zawsze kończyło się wybuchem niekontrolowanego śmiechu nas wszystkich 🙂

    Starsza córka lubi zabawy słowne i często sama kombinuje, wymyślając swoje neologizmy. Lubię się przysłuchiwać tym „opowieściom”.
    Taka z dzisiaj: Ta wiewiórka ma pazury wielkie i ma dziury w rara… rajstopach! Jajajajaja? taaak Bo uprała ci źle pralka-lalka-lalka. Parająk się skrada!!!! łaaa parająk majająk! żaps żaps i teraz dududu prrr! parająk!!!!

    Tosia ma trzy i pół roku, mówi bardzo wyraźnie, chociaż myli czasem „r” z „l” 🙂 historia dziurawych rajstop wiewiórki i parająka dotyczyła obrazków na memosach. Od razu napiszę, że Tosia nie lubi używać rzeczy zgodnie z ich przeznaczeniem – gra w memo jest nudna, trzeba wymyślać do niej specjalne opowieści 🙂

  25. Joanna

    Córka ma 2 latka i 3 miesiące. Wymawia tylko parę słów ale na niektóre rzeczy wymyśliła oczywiście swoje. Klapki, buty – taptaki, lód – jok, kupa – pupak. Zamiast s wymawia h więc często gdy chce zrobić coś sama lub potrzebuje pomocy mówi: „cham!” albo „nie cham!” I tylko wtajemniczeni wiedzą że nie wyzywa wtedy ojca i matki od chamów 🙂

  26. Kinga M-Ł

    Łaniunina. Ulubione owoce naszej córeczki Oliwki. Miała ok 18-20 miesięcy i ładnie mówiła dż, ż, podczas zabawy czasami udawało się ‚rrr”. Natomiast żurawina przez kilka miesięcy była łaniuniną 🙂
    M: Oli, wiem, że potrafisz. Poćwiczymy?
    O: Taaak! 🙂
    M: Dobrze, powtórz „żu”
    O: żu
    M: ra
    O: la
    M: wina
    O: wina
    M: Dobrze, jeszcze raz. Żura
    O; żula
    M: wina
    O: wina
    M: Żura…wina
    O: Żula… wina
    M: Świetnie! Żurawina.
    O: Hula! Łaniunina!
    I tak przez ładnych kilka miesięcy 🙂

  27. Kawazcukrem

    Nie wiem, czemu nie widać mojego komentarza, ale spróbuję jeszcze raz… Zacznę od tego, że jak byłam dzieckiem, to na ślady zostawione przez psa mówiłam „trapsty” 🙂

    A mój syn… On wymyślił sobie cały język, teraz wszystkiego nie pamiętam, ale najwspanialsze było liczenie do 10 w jego wykonaniu:
    1 – „i”
    2 – „dwa”
    3 – „tsi”
    4 – „for”
    5 – „pińć”
    6 – „sześć”
    7 – „kusz kusz”
    8 – „dinda”
    9 – „szary”
    10 – „desieć”

    Dodatkowo, ze słownika Adasia (3 lata) i Ali (1,5 roku):
    „kajajon” – makaron
    „kupka” – keczup
    „kaja” – banan
    „aś” – kot

  28. Miecia

    Moja córcia od samego początku tworzy ciekawe słowa, zwroty i oryginalną odmianę wyrazów. Aby te cudne połączenia, zajmujące rozmowy nie uleciały w próżnię, założyłam specjalny zeszyt, w którym notuję jej słowne perełki.
    Kiedyś, gdy Lila nie umiała wymówić słowa „samolot” mówiła „sanomolok”.
    Na ukochaną żurawinę mówiła „żożawejna”.
    Kocham oznaczało „tatam”, a następnie przechodziło w „tacham” 🙂
    Na krojone równiutko do śniadania lub kolacji „żołnierzyki” mówi do dziś z lekka francuska „ołnieżiki”.
    Kiedy chce zachęcić kogoś, aby coś wziął, mówi (zamiast „Weź sobie”) „ziemnij sobie” lub (zamiast „wezmę sobie”) – „ziemnę sobie”.
    Gdy uczyła się mowy, miała jedno słowo, które oznaczało wszystko, czego nie potrafiła wymówić – „asiap”.

    Obecnie jestem zafascynowana odmianą wyrazów, która jest bardzo sensowna i zabawna zarazem:
    – „dużo ciastów”,
    – „idłam” (zamiast „szłam”),
    – „u kim?” zamiast „u kogo”,
    – „nie ma onich” zamiast „nie ma ich”,
    – „boiłam się”,
    – „usiądałam sobie”.

    Fantastycznie mówiła kiedyś na klocki lego – „klecko logi”.
    Słowne zamiany:
    Zamiast „lokomotywa” – „lomokotywa”.
    Zamiast „Matka niedźwiedzica” – „matka niedziewica”.
    Zamiast „trampolina” Lila mówiła „panonina”
    Zamiast „woda” mówiła „doda” 🙂
    Zamiast „wróć” mówiła „duć do mnie”,
    Zamiast „ona zakłada” Lila mówiła „Ona załażia”,
    Zamiast „chrztu” mówiła „szktu”,
    Zamiast „grejfrut” mówiła „gjejfjut”.
    Zamiast „powiedziałam” mówiła „powiałam”

    Ciekawe odmiany:
    „Słucham kolędóf”,
    „Dobry ten miót. Nie ma miota”,
    „Ja kocham dziadków i kocham babcióf”,
    „Tata myje jęki” (czyt. ręki)
    „Jedno dziecko, dwa dziecki”,
    „Kolegi tak mówiły”.

    Interesujące zdanie: „Ja zjem żeby głodnam nie byłam” 🙂

    Słowne perełki:
    Kiedyś szuflady to były „ślutawy”, traktor to „tatoch” (mówiony z arabskim akcentem :)), a głodomor to był „gomojoj”, akumulator to „amidatoj”, pieniądze to „pieniągi” a sokowirówka to „sokijijiofka”.

    Rozwój mowy mojego dziecka niezmiennie mnie fascynuje, zachwyca i inspiruje, z niecierpliwością czekam więc na nowe słowa 🙂

  29. Karolina

    Kiedy starsza córka miała nieco ponad dwa lata i ledwie sięgała do klamki, założyła z młodszą siostrą, pełzającym półroczniakaiem, spółkę. Wspólnymi siłami udawało im się wedrzeć do każdego pomieszczenia w domu. A jak? Ano tak: – Majcia, ty pchaj, a ja będę KLAMKAĆ. Mimo że od tamtego czasu minęły juz prawie dwa lata, my nadal z uśmiechem „klamkamy”, żeby i w codziennym języku zachować wspomnienia z dzieciństwa naszych pociech:)


Odpowiedz na „Michalina BowdenAnuluj pisanie odpowiedzi