Odkurzanie – nieodłączny element codzienności

dziecko odkurza mama pije kawę MPM GreenGo odkurzacz opinie czy warto

Mam wrażenie, że bałagan jest na stałe wpisany w życie rodziny wielodzietnej, a już szczególnie w życie rodzin z choć jednym małym brzdącem na stanie. Jeśli do kompletu dołożymy psa lub kota, powstaje istny armagedon. Każda kreatywna zabawa to przecież idealny powód do bałaganu. Wymienię choć kilka naszych ulubionych: ciastolina, piasek kinetyczny, piankolina, klocki Lego. Niech rękę podniesie ten, kto mając malucha w domu nigdy się nie łapał za głowę, jak szybko ład i porządek idzie w niepamięć. Od razu mówię, że ja się nie zgłaszam, bo w jednym miejscu sprzątam, a w drugim mi już produkują nowości do ogarniania. Szczęście w nieszczęściu, że w 1901 roku Hubert Booth wynalazł odkurzacz, więc mogę delegować trochę domowe obowiązki i zwiększać swoje szanse na to do czego matka jest stworzona, czyli kocyś, książka, gorąca kawa 😉 W naszym domu od niedawna korzystamy z plannera obowiązków domowych, dzięki któremu starszaki doskonale wiedzą, kiedy jest ich czas odkurzania, karmienia psa, czy wynoszenia śmieci. O tym, że z odkurzaczem im do twarzy a sam proces sprzątania pokojów zbliża ich do siebie, przeczytacie poniżej. Zaczniemy jednak od omówienia punktu, bez którego w dużym domu ani rusz. Wiesz już o czym mowa? Podpowiadam!

Akceptacja bałaganu

To święty punkt pierwszy, nad którym warto popracować, ponieważ z doświadczenia wiem, że nie przychodzi łatwo, a jednak znacznie ułatwia życie. I tak, piszę to ja. I nie, nie mam na myśli, że od teraz niech się dzieje, co chce, a Ty leżysz, pachniesz, wszak akceptujesz sytuację 😉 Śmieję się, że życie w ładzie i porządku skończyło się w momencie, gdy zaczęliśmy dzielić dom z dziećmi i psem. Za czasów sprzed dzieci, dziwiłam się, że w niektórych domach salon bardziej przypomina strefę zabaw niż relaksu. Dziś wiem, że tak właśnie wygląda szczęśliwy dom i przymykam oko na hulajnogę w salonie, tipi będące bazą w kącie, czy gumowego skoczka stojącego przy kanapie. Oczywiście dzieciaki wiedzą, że po zabawie należy posprzątać, ale kto je posiada, ten wie, że z tym sprzątaniem to różnie bywa, zarówno w kwestii jakości, jak i samej gotowości do podjęcia działań. Mojego syna często już na samo hasło „sprzątamy” zaczyna boleć rączka, nóżka, czy główka. Nagle, niczym bumerang, potrafią przypomnieć sobie subtelne skaleczenia sprzed roku, wymaga leżenia, głaskania i dmuchania, aby się szybciej zagoiło i absolutnie nie może sprzątać. Znacie to?

Zaakceptowanie nieodłącznego elementu codzienności wielomatki, jakim jest okresowe przymykanie oczu na bałagan, sprawia, że oddycham spokojniej, umiem się napić kawy z widokiem na rozsypane klocki i o dziwo, tak kawa wciąż mi smakuje. Nie wiem, czy wiecie też o udowodnionym naukowo przez Kathleen Vohs fakcie:

Porządek rodzi porządek, bałagan kreatywność

Wyniki trzech eksperymentów, którymi Kathleen objęła zarówno siebie, jak i swoich współpracowników, wykazały że:

otoczenie, w którym pracujemy może wpływać na większą skłonność do pozytywnych zachowań takich jak większa szczodrość, czy zdrowe odżywianie się. Co więcej, może powodować, że będziemy bardziej kreatywni w myśleniu i bardziej otwarci na nowości.

Badania składały się z trzech etapów. Najpierw badani mieli wypełnić kilka kwestionariuszy w pokoju przypominającym biuro, przy czym połowa z nich robiła to w pomieszczeniu uporządkowanym, a druga część w nieuporządkowanym. Po zakończeniu pracy, otrzymali możliwość poczęstowania się przekąską (batonikiem lub jabłkiem) oraz przekazania datku a cel charytatywny.

Drugie badanie obejmowało wymyślenie jak największej liczby nowych zastosowań dla piłeczek pingpongowych, a trzecie na wybraniu przez badanych produktów, które miały pomóc lokalnym restauratorom w odświeżeniu menu.

Jak podaje Kathleen Vohs, nieuporządkowane otoczenie zdaje się inspirować do zerwania z tradycją, co może się przełożyć na nowe, świeże spojrzenie i bardziej kreatywne pomysły. Z kolei, uporządkowane otoczenie zachęca do trzymania się konwencji i zachowań, które są nam znane i bezpieczne.

Myślę, że warto wnioski z tych działań przenieść na nasze poletko domowe. Znamy przecież nasze dzieci i wiemy, któremu chociażby w odrabianiu lekcji, sprzyjać będzie ład na biurku, a któremu stanie się to zupełnie obojętne i nie przeszkodzi w sprawnym procesie myślenia. Jako mama obserwująca swoje dzieci wiem, że moje córki lepiej się czują w miejscach, które znają, w których panuje ład i minimalizm. Lubią też, gdy dane produkty leżą a przypisanych im miejscach, a jak kupimy grę w którą można grać na kilka sposobów, to z pewnością uprą się na tym pierwszym poznanym. Wystarczy, że pani sprzątająca klatkę schodową inaczej położy wycieraczkę, a Hania z Leną nie wyjdą z domu, bez wcześniejszego poprawienia jej i położenia w punkcie w którym zawsze leżała. Tymczasem Maciek przejdzie, zupełnie na zmianę nie reagując. Zauważacie podobne zachowania u swoich maluchów?

Uporządkowana przestrzeń to nie tylko podniesienie komfortu życia, ale doskonały motywator do angażowania najmłodszych w obowiązki domowe. Dużo łatwiej przekonać dzieci do porządku, jeśli pozwolisz im najpierw wyżyć się kreatywnie i zrobić olbrzymi bałagan.

Smutne dzieci blogerek

Wiecie, że na wielu grupach, matki potrafią wręcz konkurować ze sobą bałaganem? Pokazują sofy pozabezpieczane kocami, bo w przeciwnym razie, już dawno zapomniały by jakiego były koloru, zabezpieczone ceratą stoły, a z każdego kąta dosłownie aż się wylewa mnóstwo wymieszanych zabawek. Te same mamy, komentują ładne, czyste pokoje blogerek wnętrzarskich, twierdząc iż bałagan w domu jest wyznacznikiem szczęścia, a blogerskie dzieci są tresowane w sprzątaniu i nieszczęśliwe. Oczywiście, jako mama prowadząca od kilku lat bloga, absolutnie się z tym nie zgadzam. Nigdy nie ukrywam też, że sprzątam do zdjęć, ponieważ jest to dla mnie naturalne. Uwielbiam estetyczne wnętrza i kadry. Mam też szacunek do Czytelników, których jakby nie patrzeć zapraszam poprzez fotorelację do naszego domu. Nauczyłam się też dbać o jakość, a nie ilość zabawek i nie dopuszczam do sytuacji, by ich liczba przerastała możliwości dziecięcych pokoi. Świadomie korzystam z delegowania zadań i uczę moje dzieci sprzątać. Ułatwiają nam to szuflady, pudełka, kosze i sprzęty domowe, jak choćby odkurzacz.

Odkurzacz, czyli moje osobiste wsparcie w kontekście rozwoju dzieci

No powiedz, że jest inaczej! Rozwój dziecka jest połączony z bałaganem, a my jako świadomi rodzice, zaopatrujemy nasze pociechy w kreatywne zestawy, klocki, artykuły papiernicze, czy puzzle, które przeklinamy w duchu, kiedy przychodzi pora sprzątania.

Hania jest na takim etapie życia, że potrafi wrzucić klocki do kosza na zabawki, ale chwilę później umie też rozsypać zawartość innego pudełka, szafek kuchennych, czy miski psa na podłogę. Kontrolujemy jednak tę sytuację i sprzątamy na bieżąco, bo wychodzimy z założenia, że samo się nie zrobi. Śmiejemy się, że gdy Hanka ma kreatywny dzień, to w przypadku braku kontroli, musiałabym na stałe zatrudnić ze trzy sprzątaczki, które by za nią chodziły i naprawiały wszystkie szkody. Jeśli masz w domu dwulatka – doskonale wiesz, co mam na myśli 🙂

Lena mieszka na poddaszu, które w całości pokryte jest wymagającą regularnego odkurzania, wykładziną dywanową. Dzieciaki sprytnie dzielą się obowiązkami i często młodszy brat odkurza poddasze, podczas gdy Lena sortuje książki i ściera kurze w jego pokoju. Lubię obserwować, jak sprawnie idzie im to wspólne sprzątanie. Mam wtedy nawet czas na kawę, czy książkę.

Odkąd mamy prosty w obsłudze, nowoczesny odkurzacz, wszelkie prace kreatywne nie są mi straszne. Dzieci po skończonej zabawie same potrafią przywrócić pokoje do ładu, odkurzyć brokat i ścinki z podłogi, piasek kinetyczny, czy sierść psa, który uwielbia wylegiwać się na dywanie.

Od miesiąca testujemy odkurzacz MPM GreenGo 3.0

A stało się tak, gdyż nasz stary odkurzacz po 6 latach wyzionął ducha. Pamiętam, że mąż kupił go jako budowlany, by sprzątać dom w trakcie wykończenia wnętrz. Aktualnie nasze potrzeby w stosunku do tego typu sprzętu wzrosły i dłużej szukaliśmy modelu, który sprosta dużej powierzchni, panelom, płytkom, drewnianym schodom, dywanom i wykładzinie użytkowanej przez rodzinę 2+3 i pies. Zależało nam na tym, by sprzęt był:

  • energooszczędny,
  • cichy,
  • rura odpowiednio długa,
  • z systemem filtracyjnym,
  • z dużą ilością szczotek funkcyjnych do różnych nawierzchni.

Nasz wybór padł na odkurzacz GreenGo 3.0, który posiada silnik o mocy 750W i klasie energetycznej A, dzięki czemu cieszymy się najwyższą jakością odkurzania, przy niższym poborze mocy. Klasa A oznacza najwyższy stopień zatrzymywania mikrocząsteczek kurzu poprzez wewnętrzny system filtracyjny odkurzacza, co z pewnością ucieszy alergików. Sprzęt pracuje cicho i skutecznie, a dodatkowo ma dwie funkcje, które bardzo ułatwiają odkurzanie dużego domu. Po pierwsze posiada sterowanie z poziomu rączki, a po drugie daje możliwość zamontowania szczotek funkcyjnych na rurze, przez co w razie potrzeby nie trzeba biegać i szukać końcówek, wystarczy tylko sprytnie je podmienić.

Wraz z zakupem odkurzacza otrzymaliśmy:

Szczotkę parkietową – stworzona z naturalnego włosia, dedykowaną do pielęgnacji parkietów. Miękkie włosie nasadki umożliwia delikatne odkurzanie i chroni drewniane podłogi przed zniszczeniem,

Turboszczotkę – której konstrukcja powoduje, że odkurzane dywany poddawane są delikatnemu unoszeniu, co daje efekt trzepania,

Małą szczotkę wielofunkcyjną – idealna do czyszczenia i zbierania sierści z tapicerki,

Szczotkę podłogowo – dywanową – do odkurzania podłóg twardych, dywanów i wykładzin,

Małą szczotkę obrotową – przeznaczoną do odkurzania regałów książkowych, zasłon, ścian i sztukaterii,

Przystawkę szczelinową – doskonale sprawdza się przy odkurzaniu trudno dostępnych miejsc, powierzchni pod szafkami, szczelin np. w kanapach lub fotelach.

Zasięg tego odkurzacza to aż 11 metrów. Plusem są gumowe kółka, nie rysujące powierzchni, wygodny uchwyt do przenoszenia, czy zwijacz przewodu. Z nowości, które doceniam, a których nie posiadał nasz stary odkurzacz jest niewątpliwie sterowanie w rączce i panel sterujący z wyświetlaczem LED. Możemy dzięki temu regulować siłę ssania, widzimy wskaźnik napełnienia worka i zabrudzenia filtra HEPA 13.

Więcej na temat naszego modelu przeczytacie tutaj.

GreenGo 3.0 MOD-28 vs. border collie

Do bałaganu w naszym domu przyczynia się także pies. Jak już pewnie wiesz, mamy suczkę border collie, a to rasa długowłosa i wyjątkowo aktywna. Piasek przyniesiony na łapach z pola, czy sezonowa zmiana sierści, to codzienność przy posiadaniu czworonożnego członka rodziny. Nie każdy odkurzacz sprosta temu zadaniu i o ile piach na płytkach jest stosunkowo łatwy do posprzątania, to już wysysanie włosów z dywanów, czy kanapy, do najłatwiejszych zadań nie należy. Odkurzacz GreenGo 3.0 bez problemu radzi sobie z sierścią Holly zarówno w domu, jak i w samochodzie. Mamy tu możliwość już na poziomie rączki ustawienia jednej z czterech sił ssania, a w ramach dodanych do odkurzacza akcesoriów znajduje się mała szczotka wielofunkcyjna ułatwiająca nam to zadanie.

W obliczu porządków przedświątecznych

Polecam GreenGo 3.0 Waszej uwadze. Testowaliśmy już kilka sprzętów i ten w naszych osobistych testach wypadł najwyżej. Do ideału brakuje mi według mnie tylko funkcji prania. Lena mówi, że mógłby mieć jeszcze więcej kolorów – jakieś złoto, róż i fiolet, ale poza tym: sprzęt bez zarzutu.

Tegoroczne porządki przedświąteczne dzięki niemu wywindowały na wyższy poziom, zaangażowały dzieciaki, które w ramach wsparcia i motywacji korzystają z plannera Pani Swojego Czasu, naklejając sobie na nim naklejki po każdej wykonanej czynności i chętniej same z siebie odgruzowują przestrzeń. Oczywiście wciąż są dni, że klocki leżą rozrzucone na podłodze, ale świadomość, że mama może je wciągnąć sprawia, że szybciej same wędrują do pudła.

Dajcie znać, czym Wy motywujecie dzieci do sprzątania i które obowiązki domowe im delegujecie? Lubicie odkurzać? Ja lubię, szczególnie gdy w tle leci ulubione muzyka.

Stylizacja mamy: Bonprix

Stylówki dzieci: H&M Kids i Newbie



There are 3 comments

Add yours

Dodaj komentarz