Wielkanoc okiem mamy.

w3

Możesz przeczytać wszystkie poradniki, obejrzeć mnóstwo programów i wysłuchać tysiąca rad na temat rodzicielstwa, a i tak nie uda Ci się być dobrym rodzicem, jeśli sama ze sobą nie czujesz się dobrze. Takie przemyślenia mam po minionym weekendzie. Ciekawa jestem, czy zgadzasz się z moją tezą, a może ją podważysz? Zapraszam na relację z naszej polskiej Wielkanocy w skandynawskim stylu hygge. Sprawdź, czy udało nam się zwolnić i ile gram szczęścia spakowały w ciągu tych wspólnych dni nasze dzieci? Co przyniósł wielkanocny zajączek i co uznaliśmy za najważniejsze? Czego udało nam się przez ten czas nauczyć i co pomaga dzieciom wzrastać?

Zwykle o 21:00 nasze dzieci śpią, ale z soboty na niedzielę było inaczej. Czuły, że rano wydarzy się coś niesamowitego i czerpały z tego energię. Od kilku dni wypytywały, kiedy święta? W sobotę tylko Panna Hanna poległa o 20:00. Starszaki dzielnie pomagały mi w znoszeniu wyprasowanego obrusu na parter, by się nie wymiętolił. I choć wiadomo było, że w domu pełnym dzieci obrus w stanie idealnym nie poleży zbyt długo to i tak nikt się tym specjalnie nie przejmował. Pomyślałam, że to między innymi te plamy na obrusie są oznaką szczęśliwego dzieciństwa, przypadkowo rozlany kompot, czy okruchy po mazurku. Później przyszły dekoracje, Lenka wsypywała z wypiekami na polikach ozdobne kamyczki do słoików, a następnie wykładała mech i ostrożnie wkładała do środka czekoladowe zwierzaki. Najpiękniej jak umie sama zawiązała kokardki ze sznurka, a Maciuś w tym czasie celebrując każdy krok w skupieniu wyciągał talerze z witryny i z największą precyzją układał je na świątecznym stole. Rano wystarczyło podgrzać żurek, obrać jajka, śmiejąc się przy tym tak, że gdyby sąsiedzi mieszkali za ścianą to na pewno by ich ten śmiech obudził, kawę zaparzyć i już można było zasiadać do stołu.

Podczas wielkanocnego śniadania mogłam przeglądać się w oczach syna, bo akurat on siedział mi naprzeciw. Widziałam w ich błękicie te urocze chochliki i pozwalałam im tańczyć. Ukradkiem spoglądałam na moje śliczne, odświętnie ubrane dziewczynki i zgarniałam pocałunki od męża. Piękna była ta nasza pierwsza Wielkanoc w powiększonym o Hanię składzie. Mała z apetytem jadła kromkę święconego chleba, a Lenka z Maciusiem nie mogli doczekać się biegania po ogrodzie i szukania słodyczy pozostawionych przez zajączka. Nawet fakt, że pogoda w okolicach południa przestała nas rozpieszczać, nikomu zdawało się nie przeszkadzał.

Krojąc na ćwiartki jajka, sypiąc je natką pietruszki i zalewając żurkiem myślałam o tym, by dzieciom pierwszym podać, aby małe buzie nie musiały się zbyt gorącą zupą oparzyć. Też tak masz? Niby drobiazg, a zobacz jak wiele znaczy.

Malując usta widziałam obok starszą córkę, która duplikowała każdy mój ruch smarując własne balsamem dla dzieci. – „Mamo, a jaką będziesz miała fryzurę? Bo ja chcę taką samą!” Znów duplikacja.

Siedząc przy stole patrzyłam jak cierpliwie nieskończoną ilość razy podają najmłodszej butelkę, którą ta po chwili z uśmiechem na ustach ponownie zrzuca. Było w ich ruchach tyle miłości i był taki spokój. Była wyrozumiałość i chęć pomocy.

Widziałam rywalizację, gdy biegali po ogrodzie szukając słodyczy a po wielkiej gonitwie nastąpiło sprawdzenie łowów i wymiana tak, by każde miało po równo.

Obserwowałam jak bardzo się przez ostatni czas zmienili i w ilu kwestiach się różnią, a w ilu są podobni. Mam nadzieję, że im ta zgodność w sprawach najważniejszych zostanie na zawsze, bo czasy mamy takie, że niektórych przepaść dzieli, choć teoretycznie żyjemy w czasach pokoju.

Znam takich, co nie są szczęśliwi mimo złotych sztućców na stole, bo nie mają z kim tego świątecznego śniadania zjeść. Znam takich, którzy na stołach wszystko ułożą od linijki i później wkurzać ich będzie każdy krzywo odłożony kubek. I taki jeden kubek potrafi im skutecznie popsuć nastrój. Taki banał a jednak… Ile razy na placu zabaw, w sklepie czy w parku pada bez zastanowienia „zostaw, nie ruszaj, nie wolno Ci” a tuż za tym krzyk buntujących się dzieci. Żaden dorosły nie zniósłby takiej dawki słowa „nie”, więc cóż się dziwić, że i dzieci tego znieść nie mogą. Albo, że wyrastają później na zakompleksione, o niskim poczuciu własnej wartości, nie wierzące w swoje możliwości i nie potrafiące latać. Skoro od najmłodszych lat rodzic wysyłał im takie komunikaty, te skrzydła od maleńkości skutecznie podcinał, to skąd miały brać energię by wzrastać? Oczywiście i mnie się zdarza tak czynić, więc w okresie Świąt starałam się wybitnie tego”nie” unikać. Unikaliśmy też słowa „sprzątać”.

Przy świątecznym stole także jednych rozzłości rozlana herbata, a drugim nie będzie miał nawet kto tej herbaty rozlać, bo tak sobie życie ułożyli albo taka samotność jest właśnie z ich udziałem.

Identycznie jest ze szczęściem. Jedni pozornie mają wszystko a szczęścia w ich oczach na próżno szukać, bo zawsze koncentrują się na tym, czego im jeszcze brakuje. Innych cieszy fakt, że owies wykiełkował na czas i tak pięknie zdobi wielkanocny stół. Szczęścia i blasku wcale Ci nie doda obsypanie się brokatem, a jedynie wyłuskiwanie tych drobnych błysków w codzienności. Tej zwykłej, często szarej, normalnej.

Dzieci codziennie przeglądają się w Twoich oczach. Dbaj o to, by widziały w nich prawdziwy blask. Nie spiesz się. Tylko wtedy mają szansę nauczyć się doceniać małe rzeczy, cudowne momenty, pojedyncze uśmiechy i bycie razem. Dbaj też o siebie, oswoje zdrowie i kobiecość, nie zaniedbuj związku na rzecz gotowania kaszek i przecierania szafek w kuchni, które małe rączki wypalcowały. Eichelberger mówi, że

jeśli chcemy, by nasze dziecko było zadowolone z życia – musimy przede wszystkim zatroszczyć się o siebie.

Będąc spełnioną życiowo mamą dasz dziecku poczucie bezpieczeństwa i oparcie, które jest niezbędne do jego prawidłowego rozwoju. Zaniedbując siebie, fizycznie lub psychicznie, sprawiasz, że prędzej czy później obraca się to przeciwko dziecku. Chcesz dobrze, przedobrzysz i docelowo wyjdzie źle. Za jakiś czas, gdy Twoje dziecko zajrzy do swojego pudełka wspomnień, zabraknie mu tam Twojej obecności, zabraknie miłości z jaką patrzy na Ciebie Twój mąż, przelotnych muśnięć i solidnych uścisków. Nie zrekompensują tego zabawki z reklamy, najpyszniejsze dania, wymyte okna, czy pięć zajęć dodatkowych podczas których nauczyło się trzech języków obcych, jazdy konnej i gry na pianinie. O wiele bardziej wzmocni i uszczęśliwi je natomiast przebłysk ze wspólnego lepienia z plasteliny, budowania szałasu pod stołem w salonie, czy rodzinna wycieczka rowerowa.

Cieszę się, że w tym roku nasza Wielkanoc była bez spiny, taka w której zabrakło słów „trzeba”, „muszę”, „wypada”, czy „szybko”. Dom posprzątałam już tydzień wcześniej, okna wymyłam wybiórczo, te najbardziej brudne, a i tak pół godziny później spadł deszcz. Upiekłam i ugotowałam to na co mieliśmy ochotę. W drugi dzień świąt jedliśmy spaghetti. Dzieci wybrały klasyczne a ja moje ulubione z czosnkiem i szałwią (klik!), obficie posypane parmezanem i prażonym słonecznikiem. Był czas na planszówki, książki, mecz, bajki, filmy i spacer. Pogoda, która pozornie nie dopisała dała możliwość założenia kaloszy i skakania po kałużach. Mogę powiedzieć, że to były polskie święta w skandynawskim stylu hygge. Celebracja bycia razem, prostota, poczucie wspólnoty i aktywność na świeżym powietrzu sprawiły, że dzieci oglądały zrelaksowanych, szczęśliwych rodziców i że to dało im więcej szczęścia niż najdroższe prezenty. Wspólne poranne wylegiwanie się w łóżku, leniwe popołudnia, czy opowieści z własnego dzieciństwa ładują nasze akumulatory bardziej niż życie w biegu, przy garach, mopach, podczas objazdowego tournee po rodzinie lub pisaniu SMS-ów z życzeniami na zasadzie kopiuj-wklej. W takich wiadomościach wyraźnie widać pośpiech, brak refleksji i bylejakość. Nie wiem, jak Ty ale ja zdecydowanie bardziej wolę przeczytać jedno zdanie spersonalizowane i niespieszne od tysiąca wierszyków z których po chwili i tak już niewiele pamiętam.

Mam nadzieję, że po tych kilku dniach spędzonych razem nasze dzieci mają co zapakować do pudełka wspomnień, że są to szczęśliwe wspomnienia i że Tobie również się to udało.



There are 6 comments

Add yours

Odpowiedz na „TediAnuluj pisanie odpowiedzi